Wczorajszej nocy dużo
rozmyślał nad swoim życiem, popełnił w nim nie jeden błąd, ale teraz postanowił
się poprawić. Musiał w końcu zacząć żyć własnym życiem. Był w odpowiednim wieku
by założyć rodzinę. Miał swoją firmę, nawet jeśli by ja stracił to jest pewny
że rodzina nigdy y go nie zostawił na lodzie. Ma wspaniałego przyjaciela który
mimo wszystko zawsze mu pomoże. Brat miał racje, musiał się spieszyć i pozbyć
Miki ze swojego życia, zastanawiał się też skąd wuj w ogóle tą dziewczynę
wytrzasnął, ale nie miał zamiaru jakoś poświęcać jej zbyt dużej uwagi w swoim
życiu, gdyż i tak chciał się jej pozbyć. Westchnął wchodząc do biura i witając
się z recepcjonistką, która uśmiechnęła się do niego promiennie. Odwzajemnił
jej uśmiech i ruszył w stronę widny. Gdy znalazł się na piętrze gdzie znajduje
się jego biura, gestem ręki zawołał Naruto po czym zniknął za drzwiami
gabinetu, a po chwili pojawił się Naruto szczerząc się od ucha do ucha.
-Co jest?- zapytał
rozgaszczając się w fotelu gościa
-Mogę wiedzieć po
jakiego grzyba dzwoniłeś do mnie wczoraj o 2 w nocy?- zapytał zdenerwowany
Sasuke zrzucając z siebie marynarkę i rzucając ja na biurka.
-Przecież ci
wytłumaczyłem- odparł chłopak spokojnie.
-Byłeś tak pijany że
nie rozumiałem ani słowa.- na te słowa blondyn lekko się zaśmiał i podrapał w
głowę.
-No bo widzisz
wczoraj piłem z teściem- tym razem to Uchiha wyglądał na lekko zszokowanego.
-Teściem?- zapytał.
-No tak, wiesz
wczoraj byłem u niej i poprosiłem go o rękę Hinatki i się zgodził kumasz?
Jestem zaręczony- krzyknął wstając i szczerząc się do przyjaciela. Sasuke
patrzył na niego delikatnie mówiąc w szoku. Nie spodziewał się po Naruto tak
szybkiego kroku w stronę małżeństwa.
-Gratuluje- po chwili
milczenia w końcu się odezwał i uśmiechnął w stronę kumpla- I dlatego wczoraj
dzwoniłeś? Żeby się pochwalić?- zaśmiał się delikatnie, lecz Uzumaki na chwilę
spoważniał i znów usiadł na krześle.
-Nie tylko, chciałem
ci powiedzieć że odchodzę…. Wiesz tatko w końcu stwierdził że dorosłem i
przejmę jego biznes- odparł trochę smętnie. Poczuł jednak klepnięcie w głowę i
spojrzał na Sasuke który stał nad nim i się uśmiechał.
-A więc gratuluje ci
jeszcze bardziej, powinieneś się cieszyć- odparł chłopak naprawdę szczęśliwy ze
Naruto się powodzi.
-Ale nie będziemy
pracować już razem- jęknął blondyn zasmucony. Młody prezes jednak się znów
zaśmiał i uderzył kolegę w głowę.
-Nie żartuj sobie,
wiesz skoro ja jestem prezesem i ty nim będziesz to możemy stworzyć razem
spółkę jakaś- po tych słowach Uzumaki podniósł się i także uśmiechnął. Przybili
sobie piątkę, a blondyn znów zaczął nawijać jak najęty o tym że zaręczył się.
Od wczoraj miała
wolne, chciała spędzić ten czas w jakiś specjalny sposób, a jedyne co robiła to
siedziała na kanapie gapiąc się w wyłączony telewizor. Od wyjścia Ojczyma nie
zrobiła nic pożytecznego. Oprócz tego że poszła spać i wypiła kawę rano to
nawet nic nie zjadła, nie była głodna, a jego słowa ciągle gdzieś poniewierały
jej się po głowię. Westchnęła ciężko i opatuliła się bardziej kocem. Jej
telefon komórkowy leżał na stole obok. Bateria była wyciągnięta ze środka więc
nikt nie mógł się do niej dodzwonić. Nie chciała nawet z nikim rozmawiać. Kilka
razy Hinata od rana wydzwaniała na jej domowy, ale za każdym razem odpowiadała
jej sekretarka. Chciała z nią porozmawiać, ale ona nie miała zamiaru się ruszać
z kanapy. Chciała spędzić na niej cały dzień. Nie miała co ze sobą zrobić,
gdzie się podziać.
- Tu Haruno, jeśli to
coś ważnego zostaw wiadomość- znów usłyszała swój szczęśliwy głos w sekretarce.
-Siorka co jest?
Słyszałem że nikt się nie może do ciebie dodzwonić, odbierz wiem że siedzisz w
domu- po tych słowach Sasori się rozłączył i w domu znów nastała błoga cisza.
Niestety nie było dane się jej nią cieszyć. Znów ktoś dzwonił a ona niechętnie
podniosła się z kanapy.
- Tu Haruno, jeśli to
coś ważnego zostaw wiadomość
-Sakura odbierz t5en cholerny
tel….
-Czego?- zapytała
oschle biorąc słuchawkę.
-Nareszcie, Hinata i
Naruto próbują się do ciebie dodzwonić od rana, nie mo….
-Nie ma mnie dla
nikogo, przestań udawać…- po tych słowach się rozłączyła i wyciągnęła wtyczkę z
gniazdka po czym zaczęła kierować się po schodach na górę do swojego pokoju.
Jednak przed drzwiami jakby coś w niej pękło i obróciła się na pięcie i ruszyła
w kierunku tak dobrze jej za dziecka znanym. Nie wchodziła tam nigdy, zawsze
mijała ten pokój, nikt tam nigdy nie mieszkał oprócz niego. Czasami tylko
ścierała kurz by nie zalągł się za bardzo. Tym razem stanęła przed drzwiami
pokoju gdzie sypiał jej ojciec gdy żył. Nawet Sasori tu nigdy nie zaglądał,
nigdy nikomu nie pozwolił tu wchodzić. Przełkneła śłinę i delikatnie nacisnęła
klamkę, drzwi się uchyliły. W pokoju panowała jedna wielka ciemność, rolety
były zasłonięte, ale nawet ich odsłonięcie nie dało by żadnego efektu, gdyż na
polu i tak zaczęło się już ściemniać. Zapaliła światło i rozejrzała się po
pokoju. W samym środku stało wielkie łoże małżeńskie które niegdyś dzielił z
jej matką, a potem sam. Łoże gdzie spędzał każdą swoją noc. Na lewo było okno a obok niego kredens ze zdjęciami.
Zdjęciami jej i Sachiko jak były malutkie. Ich uśmiechnięta matka, Sasori z
grymasem na twarzy. Na ten widok na jej twarzy pojawił się delikatny
uśmiech. Z prawej strony zaś stała
toaletka nie ruszona od lat. Należała do jej matki, a nawet wtedy gdy go
opuściła to on jej nie ruszył. Kochał ich matkę ponad życie, a ona nawet nie
wiedziała dlaczego się rozwiedli. Koło toaletki zaraz znajdowały się drzwi do
łazienki. A dalej była szafa wbudowana w ścianę. Zrobiła krok przed siebie i
stanęła przed szafą. Otworzyła ją na oścież i delikatnie dłonią przejechała po
koszulach które tam wisiały. Wyciągnęła jedną niebieską flanelową koszulę i
przytuliła ją. Mimo upływu lat ciągle miała jego zapach zmieszany delikatnie z
kurzem. Dalej trzymając ją w dłoni przejechała znów po koszulach i znalazła
dwie sukienki. Jedną miętową krotką , zwykła prostą, a mimo to śliczną, druga
była czerwona długa, bez ramiączek, z kokardą na jednej z piersi i długim
rozcięciem na udzie. Musiały należeć do jej matki ale on nie potrafił ich
wyrzucić. Poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Odsunęła się od szafy na
kilka kroków i odwróciła wtulona w koszulę. Rzuciła się na łóżko opatulając się
koszulą ojca . Zamknęła na chwilę oczy po czym przewróciła się na plecy i
otworzyła je. Miała ochotę płakać, a on zaraz by przybiegł jak zawsze. Jak była
malutka to zawsze gdy się uderzyła w coś albo spadła ze schodów, zawsze był,
zawsze ją ochraniał, a teraz musiała jakoś radzić sobie sama. Przetarła
delikatnie oczy i znów spojrzała w sufit. Po chwili znów przetarła oczy i
zmarszczyła brwi. Cos było nie tak. Podniosła się do pozycji siedzącej i
przyjrzała się uważniej. Jednak jej się nie zdawało. Na suficie jedna z kafelek
różniła się od innych. Jednak mimo to że wstała to i tak nie dosięgała. Na
kafelce znajdowała się jakby mała czarna plamka. Szybko zeskoczyła z łóżka
położyła koszulę ojca na krześle i wyszła z pokoju. Ruszyła w kierunku schodów.
Szybkim krokiem je przemierzyła i po chwili znalazła się w wejściu wewnętrznym
do garażu. Szybko się w nim znalazła i zaczęła rozglądać. Teraz to przydałaby
jej się chociaż na chwilę męska pomoc, ale nie miała zamiaru nikogo o nic
prosić. Znalazła to czego szukała, ale na jej twarzy pojawił się grymas
niezadowolenia. Szybko wybiegła z garażu i po chwili wróciła z krzesłem , które
postawił zaraz przy jednej z pólek z narzędziami. Stajać na nim ostrożnie
zaczęła ściągać drabinę , którą ktoś zostawił na samej górze jednej z półek. Przeklęła
na samą siebie za to że nie zjadła dziś nic bo zakręciło się jej w głowię.
Powoli i ostrożnie ściągnęła drabinę po czym zaczęła się z nią kierować w
stronę schodów. Drabina nie należała do najlżejszych, a więc wyniesienie jej po
schodkach garażu było ciężkie, a co dopiero wynieść ją na piętro w domu. Przed
schodami westchnęła ciężko, po czym zabrała się do roboty, niestety w połowie
drogi brakło jej sił i drabina po prostu wyślizgnęła jej się z rąk i spadła na
sam dół. Dziewczyna westchnęła i usiadła na schodach podpierając twarz w dłoniach.
-Tylko nie to- szepnęła
do siebie, po czym zrezygnowana znów ruszyła w dół schodów by znów męczyć się z
drabiną.
Był naprawdę wkurzony
na siostrę, dość że ostatnio w ogóle nie daje oznak życia, to jeszcze teraz p[postanowiła
obrazić się na cały świat i tak po prostu wyłączyć telefon stacjonarny i
komórkowy. Poszedł do niej sprawdzić co z nią, ale mimo tego że dobijał się do
jej drzwi
To nie dało żadnego
efektu.. Nie raczyła nawet podejść do drzwi, a on sam ie mógł wejść, gdyż
wyprowadzając się z domu oddał jej klucze mówiąc że od teraz to jest tylko jej dom skoro i on i
Sachi się wyprowadzili. Westchnął kolejny raz dzisiejszego dnia i uderzył głową
w kierownice. Stał właśnie pod domem swojego przyjaciela i widział jak pod dom podjeżdża
czarne BMW. Uśmiechnął się delikatnie i także opuścił samochód.
-Nie widziałeś się
czasem z moją siostra?- zapytał od razu gdy tylko wysiadł z samochodu. Chłopak
spojrzał na niego zdziwiony.
-Jak wiesz nie
spotykamy się – odparł i schylił się jeszcze po walizeczkę z dokumentami i
zatrzasnął drzwi od samochodu.
-Wiem, ale myślałem
że spędzacie „czas” razem skoro nie otwiera i nie odbiera- dał nacisk na słowo
czas, domyślając się co jego młodsza siostrzyczka mogłaby z nim robić, kiedyś
miał ochotę zabić go za to, ale przecież Sakura nie była już małą dziewczynką
niewiedzącą co to sex.
-Jak to nie odbiera?-
zainteresował się Sasuke opierając o samochód.
-Zachowywała się
jakby coś ją ugryzło po czym odłączyła się od świata najzwyczajniej na świecie odłączając
telefony- po tych słowach Sasuke chciał coś jeszcze dodać, ale zauważył
starszego brata wychodzącego z domu, więc pożegnali się z Sasorim po czym ruszył
w stronę domu. Gdy tylko się w nim znalazł przywitał się z rodzicami i szybko
udał się do swojego pokoju. Wybrał numer do różowowłosej , ale tak samo jak na
domowy na komórce odpowiedziało mu że numer jest poza zasięgiem sieci. Zdziwił
się tym, chciał do niej pojechać i zobaczyć co jest, ale czy powinien, czy może
tak po prostu do niej wparować? Dość długo bił się z myślami, jednak
zrezygnował, jeśli dziewczyna naprawdę nie ma ochoty z nikim rozmawiać to
może faktycznie chciała sobie coś
przemyśleć, mieć czas tylko dla siebie.
Kiedy w końcu udało
jej się wytaszczyć drabinę na piętro odetchnęła z ulga i oparła się o ścianę
zjeżdżając plecami w dół. Kiedy siedziała na podłodze zdała sobie sprawę że od
jakiegoś czasu ktoś dobija się o jej frontowe drzwi usilnie nawołując jej imię.
Skrzywiła się trochę słysząc ten głos, ale postanowiła to totalnie olać. Jednak
osoba stojąca przed jej domem nie dawała za wygraną i dobijała się coraz
głośniej. Dziewczyna zrezygnowała i po raz kolejny ruszyła w stronę parteru.
Gdy tylko znalazła się przy drzwiach, spojrzała w judasza po czym krzyknęła
-Czego tu?- wiedziała
że jej głos brzmiał bardzo oschle ale o to jej przecież chodziło.
-Sakura, całe
szczęście, to ja, otwórz proszę- słychać było ulgę? Nie mogła zrozumieć jak on
potrafi tak dobrze kłamać.
-Przestań i odejdź i
nigdy nie wracaj- znów krzyknęła i miała zamiar odejść od drzwi.
-Co takiego zrobiłem,
otwórz- zdenerwowała się. Otworzyła zamek, ale ciągle łańcuszek był zaczepiony
wiec drzwi mogły się tylko uchylić.
-Co zrobiłeś?-
prychnęła i spojrzała na niego złowrogo- twój ojciec tu był wczoraj, powiedział
mi wszystko więc możesz do niej wrócić- widziała szok wymalowany na jego
twarzy. Cofnął się o krok, przełknął ślinę i delikatnie uśmiechnął przeczesując
włosy. Nie zbliżył się już do drzwi ,
ale dalej świdrował kawałek dziewczyny wzrokiem.
-Wiec już wiesz, a
skoro wiesz to bądź łaskawa oddać to i zostawimy cię w spokoju- powiedział po
czym zrobił krok do przodu – a wtedy już nas więcej nie zobaczysz- wkurzyła się
zatrzasnęła drzwi i zamknęła je na zamek
-Nie mam pojęcia o co
wam chodzi!- krzyknęła zdenerwowana po czym ruszyła z powrotem do tego co jej
przerwano. Gdy tylko znalazła się na piętrze chwyciła mocno za drabinę i
zaczęła ją ciągnąc w stronę sypialni ojca. Tam postawiła ją przy drzwiach po
czym wzięła się za przesuwanie wielkiego małżeńskiego łoża. Łóżko jak wyglądało
tak samo było ciężkie, przesuwała je chyba dobre 10 minut, a gdy skończyła
musiała iść po wodę zmęczona fizyczną pracą. Wróciła do pokoju z butelka wody i
odstawiła ją na komodę po wypiciu kilku sporych łyków. Ustawiła drabinę na
środku pokoju gdzie stało wcześniej łóżko po czym chwiejnie i powoli zaczęła
piąć się w górę. Gdy tylko znalazła się przy suficie, zauważyła że ta kropka to
nic innego jak zamek na bardzo mały kluczyk. Przejechała po nim delikatnie
dłonią. Szybko zeszła z drabiny i otworzyła komodę ojca , przeczesała ją całą
ale kluczyka nie znalazła. Potem zabrała się za toaletkę matki, ale także nigdzie
klucza nie było. Przez kilka godzin biegała po domu i wyrzucała wszystko z
szafek w poszukiwaniu drobnego klucza, ale jak się spodziewała niczego nie
mogła znaleźć. Z westchnieniem usiadła na podłodze koło drabiny. Nie miała
żadnych pomysłów a była coraz bardziej ciekawa co jej ojciec skrywał, co
takiego zrobił że teraz oni próbują cos od niej wyciągnąć i pytanie tylko
dlaczego od niej, a nie od jej rodzeństwa. Zamknęła oczy i zaczęła przypominać
sobie jego twarz. Wiecznie zmęczoną , ale uśmiechniętą. Jego krótko ścięte czerwone
włosy, zmarszczki koło szarych oczu.
~Sakuro pamiętaj że
nie ważne co się stanie, musisz trwać przy swoim, musisz być dzielna~ zawsze
przed snem wypowiadał jej te słowa, to zawsze on tulił ją do snu. Matka nigdy
do niej nie przyszła, jakby była jakimś wyrzutkiem. Kochała Sachi i Sasoriego,
ale jej unikała. Krzyczała, a gdy skończyły po 4 lata wyprowadziła się wraz z
Saschiko, a ojciec z nieznanych jej powodów wysłał ją do niej pól roku później.
Myślała wtedy że także ją znienawidził, ale im była starsza tym była bardziej
pewna że ojciec miał ku temu jakiś powód. Tylko Sasori mógł zostać wtedy z
ojcem, a gdy ona skończyła 10 lat jego już na tym świecie nie było, ale bart
nie powrócił do nich tylko dalej mieszkał w domu, gdzie można było wyczuć rodzinne
ciepło.
~Sakuro, największe
tajemnice chowamy i skrywamy na dnie naszego serca, ale czasami przychodzi taki
moment że nie wytrzymujemy i musimy komuś się zwierzyć, ale nie ludziom, po co
mamy wątpić w nich jeszcze bardziej i
wyjawiać im nasze sekrety i tajemnice. Musisz być silna i trwać we wszystkim
sama, dlatego jeśli będzie ci źle to po prostu to proszę- zza pleców wyciągnął
pamiętniczek a w drugiej dłoni trzymał mały kluczyk- swoje smutki i żale lepiej
wylać na papier niż komuś je powierzać. A jeśli kiedyś zwątpisz jeśli kiedyś
nie będziesz wiedziała co robić to pamiętaj że ten klucz jest także kluczem do
mego serca~ Od tamtej pory zapisywała w nim wszystkie soje smutki i żale do
kiedy tu nie wróciła, miała go zawsze przy sobie, zawsze…. Nagle otworzyła oczy
i przełknęła głośno ślinę. No tak odpowiedź miała tuż przed nosem ~ klucz do
mojego serca~ oczywiście, skoro to był klucz do jej wszystkich smutków,
żali i sekretów, a to był klucz także do
jego serca, to oznacza że tym kluczem mogła otworzyć i jego sekrety. Wbiegła do
siebie do pokoju i otworzyła ścianę na oścież. Wygrzebała z niej stare pudełko,
gzie trzymała najważniejsze rzeczy. Wyciągnęła z niego stary pamiętnik a potem
urwała kluczyk który zawsze był koło niego zawieszony. Wybiegła ze swojego
pokoju i od razu wspięła się na drabinę. Chwilą zawahania po czym wsadził klucz
do dziurki i przekręciła zamek. Pasował, pasował idealnie. Popchnęła kalpę do
góry, a ona z głośnym hukiem uderzyła o ziemię. Wyszła jeszcze o trzy szczeble
wyżej i teraz mogła swobodnie wejść na strych, który się okazało jednak miała w
domu. Było ciemno niczym w grobie, ale wstając uderzyła się o coś co okazało
się lampką i w dodatku działającą. Włączyła ją i od razu zrobiło się wszędzie
jaśniej. Skrzywiła się na widok pajęczyn, ale jej uwagę przyciągnęły raczej
pudła które się tam znajdowały. Wolnym krokiem podeszła do pierwszego pudła na
którym zobaczyła stary wycinek z gazety. Przetarła go lekko z kurzu , na
pierwszy planie wycinka było zdjęcie jej ojca, tak młodego i strasznie
smutnego, aż ją coś chwyciło za serce. Trochę niżej był widoczny artykuł który
od razu zaczęła czytać.
„Tragedia rodzinna,
dnia 25 lutego około południa zdarzył się wypadek. Ojciec wraz z córką wracali
do domu, gdy nagle wjechał w nich pojazd z niesamowitą prędkością. Sprawca tego
zamieszania uciekł z miejsca wypadku zostawiając ciężko rannych na pastwę losu.
Ren Haruno bo tak miał na imię poszkodowany w ostatnich chwilach przytomność
zadzwonił po karetkę, która przez śnieżycę miała wielkie opóźnienia. Sprawca
owego wydarzenia jest ciągle poszukiwany, ustalono że mógł być on w stanie
nietrzeźwym. Od tygodnia pacjenci są na obserwacji i mimo że pan Haruno wyszedł
z opresji praktycznie bez szwanku to rodzina pogrążyła się w żałobie”
Ostatnie zdania
czytała jakby pół świadoma tego co tam w ogóle pisze. Jej oczy z każdym zdaniem
coraz bardziej się rozszerzały
„ Mimo dużego wysiłku
jakie wkładali lekarze , dziewczynki nie dało się uratować, zmarła dnia 28
lutego w szpitalu Senjiu, dziewczynka mimo wielu urazów nie była w stanie dalej
walczyć o swoje życie”
Patrzyła na ten
artykuł w wielkim szoku odwróciła go na drugą stronę gdzie było rodzinne
zdjęcie wykonane tuż przed śmiercią dziewczynki. Jej ojciec stał wyprostowany i
uśmiechnięty, jej matka stała obok niego z takim uśmiechem którego nigdy u niej
nie widziała. Przed nimi stał siedmioletni Sasori trzymający się spódnicy
matki, obok niego stałą uśmiechnięta czteroletnia dziewczynka z szarymi
oczkami. Najmłodsza z nich roczna Saschiko trzymana przez ojca z wielkimi
czerwonymi oczyma wpatrzona w fotografa. Czteroletnia dziewczynka była
zaznaczona czerwonym markerem a pod spodem widniał napis.
Sakura Haruno
-Nie żyje- dokończyła
różowowłosa pól szeptem a artykuł wypadł jej z ręki. W takim razie kim ona
była? Dlaczego nie ma jej na rodzinnej fotografii? Przecież miała już wtedy
roczek, więc dlaczego jej tam nie ma. Skoro prawdziwa Sakura nie żyję, więc kim
ona jest?
O jezu co tu się dzieje? Ile tajemnic. Czekam na nexta pisz szybko bo już mnie zżera :P
OdpowiedzUsuńSuper! Dlaczego Sakura nie żyje tyle zagadek. Tajemnica goni tajemnicę. Z niecierpliwością czekam na nową notkę. Pozdrawiam i życzę dużo weny:D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że tego to się nie spodziewałam :) Gdy myślałam, że już mnie niczym nie zaskoczysz okazało się, że Sakura tak naprawdę nie jest tym za kogo wszyscy ja uważali...Masz wyobraźnie dziewczyno :D Twoje opowiadanie jest cudowne! Mam nadzieje, że jak najszybciej dodasz kolejną część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!