poniedziałek, 13 stycznia 2014

2 seria. 42. Nie żyje

Wczorajszej nocy dużo rozmyślał nad swoim życiem, popełnił w nim nie jeden błąd, ale teraz postanowił się poprawić. Musiał w końcu zacząć żyć własnym życiem. Był w odpowiednim wieku by założyć rodzinę. Miał swoją firmę, nawet jeśli by ja stracił to jest pewny że rodzina nigdy y go nie zostawił na lodzie. Ma wspaniałego przyjaciela który mimo wszystko zawsze mu pomoże. Brat miał racje, musiał się spieszyć i pozbyć Miki ze swojego życia, zastanawiał się też skąd wuj w ogóle tą dziewczynę wytrzasnął, ale nie miał zamiaru jakoś poświęcać jej zbyt dużej uwagi w swoim życiu, gdyż i tak chciał się jej pozbyć. Westchnął wchodząc do biura i witając się z recepcjonistką, która uśmiechnęła się do niego promiennie. Odwzajemnił jej uśmiech i ruszył w stronę widny. Gdy znalazł się na piętrze gdzie znajduje się jego biura, gestem ręki zawołał Naruto po czym zniknął za drzwiami gabinetu, a po chwili pojawił się Naruto szczerząc się od ucha do ucha.
-Co jest?- zapytał rozgaszczając się w fotelu gościa
-Mogę wiedzieć po jakiego grzyba dzwoniłeś do mnie wczoraj o 2 w nocy?- zapytał zdenerwowany Sasuke zrzucając z siebie marynarkę i rzucając ja na biurka.
-Przecież ci wytłumaczyłem- odparł chłopak spokojnie.
-Byłeś tak pijany że nie rozumiałem ani słowa.- na te słowa blondyn lekko się zaśmiał i podrapał w głowę.
-No bo widzisz wczoraj piłem z teściem- tym razem to Uchiha wyglądał na lekko zszokowanego.
-Teściem?- zapytał.
-No tak, wiesz wczoraj byłem u niej i poprosiłem go o rękę Hinatki i się zgodził kumasz? Jestem zaręczony- krzyknął wstając i szczerząc się do przyjaciela. Sasuke patrzył na niego delikatnie mówiąc w szoku. Nie spodziewał się po Naruto tak szybkiego kroku w stronę małżeństwa.
-Gratuluje- po chwili milczenia w końcu się odezwał i uśmiechnął w stronę kumpla- I dlatego wczoraj dzwoniłeś? Żeby się pochwalić?- zaśmiał się delikatnie, lecz Uzumaki na chwilę spoważniał i znów usiadł na krześle.
-Nie tylko, chciałem ci powiedzieć że odchodzę…. Wiesz tatko w końcu stwierdził że dorosłem i przejmę jego biznes- odparł trochę smętnie. Poczuł jednak klepnięcie w głowę i spojrzał na Sasuke który stał nad nim i się uśmiechał.
-A więc gratuluje ci jeszcze bardziej, powinieneś się cieszyć- odparł chłopak naprawdę szczęśliwy ze Naruto się powodzi.
-Ale nie będziemy pracować już razem- jęknął blondyn zasmucony. Młody prezes jednak się znów zaśmiał i uderzył kolegę w głowę.
-Nie żartuj sobie, wiesz skoro ja jestem prezesem i ty nim będziesz to możemy stworzyć razem spółkę jakaś- po tych słowach Uzumaki podniósł się i także uśmiechnął. Przybili sobie piątkę, a blondyn znów zaczął nawijać jak najęty o tym że zaręczył się.

Od wczoraj miała wolne, chciała spędzić ten czas w jakiś specjalny sposób, a jedyne co robiła to siedziała na kanapie gapiąc się w wyłączony telewizor. Od wyjścia Ojczyma nie zrobiła nic pożytecznego. Oprócz tego że poszła spać i wypiła kawę rano to nawet nic nie zjadła, nie była głodna, a jego słowa ciągle gdzieś poniewierały jej się po głowię. Westchnęła ciężko i opatuliła się bardziej kocem. Jej telefon komórkowy leżał na stole obok. Bateria była wyciągnięta ze środka więc nikt nie mógł się do niej dodzwonić. Nie chciała nawet z nikim rozmawiać. Kilka razy Hinata od rana wydzwaniała na jej domowy, ale za każdym razem odpowiadała jej sekretarka. Chciała z nią porozmawiać, ale ona nie miała zamiaru się ruszać z kanapy. Chciała spędzić na niej cały dzień. Nie miała co ze sobą zrobić, gdzie się podziać.
- Tu Haruno, jeśli to coś ważnego zostaw wiadomość- znów usłyszała swój szczęśliwy głos w sekretarce.
-Siorka co jest? Słyszałem że nikt się nie może do ciebie dodzwonić, odbierz wiem że siedzisz w domu- po tych słowach Sasori się rozłączył i w domu znów nastała błoga cisza. Niestety nie było dane się jej nią cieszyć. Znów ktoś dzwonił a ona niechętnie podniosła się z kanapy.
- Tu Haruno, jeśli to coś ważnego zostaw wiadomość
-Sakura odbierz t5en cholerny tel….
-Czego?- zapytała oschle biorąc słuchawkę.
-Nareszcie, Hinata i Naruto próbują się do ciebie dodzwonić od rana, nie mo….
-Nie ma mnie dla nikogo, przestań udawać…- po tych słowach się rozłączyła i wyciągnęła wtyczkę z gniazdka po czym zaczęła kierować się po schodach na górę do swojego pokoju. Jednak przed drzwiami jakby coś w niej pękło i obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku tak dobrze jej za dziecka znanym. Nie wchodziła tam nigdy, zawsze mijała ten pokój, nikt tam nigdy nie mieszkał oprócz niego. Czasami tylko ścierała kurz by nie zalągł się za bardzo. Tym razem stanęła przed drzwiami pokoju gdzie sypiał jej ojciec gdy żył. Nawet Sasori tu nigdy nie zaglądał, nigdy nikomu nie pozwolił tu wchodzić. Przełkneła śłinę i delikatnie nacisnęła klamkę, drzwi się uchyliły. W pokoju panowała jedna wielka ciemność, rolety były zasłonięte, ale nawet ich odsłonięcie nie dało by żadnego efektu, gdyż na polu i tak zaczęło się już ściemniać. Zapaliła światło i rozejrzała się po pokoju. W samym środku stało wielkie łoże małżeńskie które niegdyś dzielił z jej matką, a potem sam. Łoże gdzie spędzał każdą swoją noc. Na lewo było  okno a obok niego kredens ze zdjęciami. Zdjęciami jej i Sachiko jak były malutkie. Ich uśmiechnięta matka, Sasori z grymasem na twarzy. Na ten widok na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.  Z prawej strony zaś stała toaletka nie ruszona od lat. Należała do jej matki, a nawet wtedy gdy go opuściła to on jej nie ruszył. Kochał ich matkę ponad życie, a ona nawet nie wiedziała dlaczego się rozwiedli. Koło toaletki zaraz znajdowały się drzwi do łazienki. A dalej była szafa wbudowana w ścianę. Zrobiła krok przed siebie i stanęła przed szafą. Otworzyła ją na oścież i delikatnie dłonią przejechała po koszulach które tam wisiały. Wyciągnęła jedną niebieską flanelową koszulę i przytuliła ją. Mimo upływu lat ciągle miała jego zapach zmieszany delikatnie z kurzem. Dalej trzymając ją w dłoni przejechała znów po koszulach i znalazła dwie sukienki. Jedną miętową krotką , zwykła prostą, a mimo to śliczną, druga była czerwona długa, bez ramiączek, z kokardą na jednej z piersi i długim rozcięciem na udzie. Musiały należeć do jej matki ale on nie potrafił ich wyrzucić. Poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Odsunęła się od szafy na kilka kroków i odwróciła wtulona w koszulę. Rzuciła się na łóżko opatulając się koszulą ojca . Zamknęła na chwilę oczy po czym przewróciła się na plecy i otworzyła je. Miała ochotę płakać, a on zaraz by przybiegł jak zawsze. Jak była malutka to zawsze gdy się uderzyła w coś albo spadła ze schodów, zawsze był, zawsze ją ochraniał, a teraz musiała jakoś radzić sobie sama. Przetarła delikatnie oczy i znów spojrzała w sufit. Po chwili znów przetarła oczy i zmarszczyła brwi. Cos było nie tak. Podniosła się do pozycji siedzącej i przyjrzała się uważniej. Jednak jej się nie zdawało. Na suficie jedna z kafelek różniła się od innych. Jednak mimo to że wstała to i tak nie dosięgała. Na kafelce znajdowała się jakby mała czarna plamka. Szybko zeskoczyła z łóżka położyła koszulę ojca na krześle i wyszła z pokoju. Ruszyła w kierunku schodów. Szybkim krokiem je przemierzyła i po chwili znalazła się w wejściu wewnętrznym do garażu. Szybko się w nim znalazła i zaczęła rozglądać. Teraz to przydałaby jej się chociaż na chwilę męska pomoc, ale nie miała zamiaru nikogo o nic prosić. Znalazła to czego szukała, ale na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Szybko wybiegła z garażu i po chwili wróciła z krzesłem , które postawił zaraz przy jednej z pólek z narzędziami. Stajać na nim ostrożnie zaczęła ściągać drabinę , którą ktoś zostawił na samej górze jednej z półek. Przeklęła na samą siebie za to że nie zjadła dziś nic bo zakręciło się jej w głowię. Powoli i ostrożnie ściągnęła drabinę po czym zaczęła się z nią kierować w stronę schodów. Drabina nie należała do najlżejszych, a więc wyniesienie jej po schodkach garażu było ciężkie, a co dopiero wynieść ją na piętro w domu. Przed schodami westchnęła ciężko, po czym zabrała się do roboty, niestety w połowie drogi brakło jej sił i drabina po prostu wyślizgnęła jej się z rąk i spadła na sam dół. Dziewczyna westchnęła i usiadła na schodach podpierając twarz w dłoniach.
-Tylko nie to- szepnęła do siebie, po czym zrezygnowana znów ruszyła w dół schodów by znów męczyć się z drabiną.

Był naprawdę wkurzony na siostrę, dość że ostatnio w ogóle nie daje oznak życia, to jeszcze teraz p[postanowiła obrazić się na cały świat i tak po prostu wyłączyć telefon stacjonarny i komórkowy. Poszedł do niej sprawdzić co z nią, ale mimo tego że dobijał się do jej drzwi
To nie dało żadnego efektu.. Nie raczyła nawet podejść do drzwi, a on sam ie mógł wejść, gdyż wyprowadzając się z domu oddał jej klucze mówiąc że  od teraz to jest tylko jej dom skoro i on i Sachi się wyprowadzili. Westchnął kolejny raz dzisiejszego dnia i uderzył głową w kierownice. Stał właśnie pod domem swojego przyjaciela i widział jak pod dom podjeżdża czarne BMW. Uśmiechnął się delikatnie i także opuścił samochód.
-Nie widziałeś się czasem z moją siostra?- zapytał od razu gdy tylko wysiadł z samochodu. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony.
-Jak wiesz nie spotykamy się – odparł i schylił się jeszcze po walizeczkę z dokumentami i zatrzasnął drzwi od samochodu.
-Wiem, ale myślałem że spędzacie „czas” razem skoro nie otwiera i nie odbiera- dał nacisk na słowo czas, domyślając się co jego młodsza siostrzyczka mogłaby z nim robić, kiedyś miał ochotę zabić go za to, ale przecież Sakura nie była już małą dziewczynką niewiedzącą co to sex.
-Jak to nie odbiera?- zainteresował się Sasuke opierając o samochód.
-Zachowywała się jakby coś ją ugryzło po czym odłączyła się od świata najzwyczajniej na świecie odłączając telefony- po tych słowach Sasuke chciał coś jeszcze dodać, ale zauważył starszego brata wychodzącego z domu, więc pożegnali się z Sasorim po czym ruszył w stronę domu. Gdy tylko się w nim znalazł przywitał się z rodzicami i szybko udał się do swojego pokoju. Wybrał numer do różowowłosej , ale tak samo jak na domowy na komórce odpowiedziało mu że numer jest poza zasięgiem sieci. Zdziwił się tym, chciał do niej pojechać i zobaczyć co jest, ale czy powinien, czy może tak po prostu do niej wparować? Dość długo bił się z myślami, jednak zrezygnował, jeśli dziewczyna naprawdę nie ma ochoty z nikim rozmawiać to może  faktycznie chciała sobie coś przemyśleć, mieć czas tylko dla siebie.

Kiedy w końcu udało jej się wytaszczyć drabinę na piętro odetchnęła z ulga i oparła się o ścianę zjeżdżając plecami w dół. Kiedy siedziała na podłodze zdała sobie sprawę że od jakiegoś czasu ktoś dobija się o jej frontowe drzwi usilnie nawołując jej imię. Skrzywiła się trochę słysząc ten głos, ale postanowiła to totalnie olać. Jednak osoba stojąca przed jej domem nie dawała za wygraną i dobijała się coraz głośniej. Dziewczyna zrezygnowała i po raz kolejny ruszyła w stronę parteru. Gdy tylko znalazła się przy drzwiach, spojrzała w judasza po czym krzyknęła
-Czego tu?- wiedziała że jej głos brzmiał bardzo oschle ale o to jej przecież chodziło.
-Sakura, całe szczęście, to ja, otwórz proszę- słychać było ulgę? Nie mogła zrozumieć jak on potrafi tak dobrze kłamać.
-Przestań i odejdź i nigdy nie wracaj- znów krzyknęła i miała zamiar odejść od drzwi.
-Co takiego zrobiłem, otwórz- zdenerwowała się. Otworzyła zamek, ale ciągle łańcuszek był zaczepiony wiec drzwi mogły się tylko uchylić.
-Co zrobiłeś?- prychnęła i spojrzała na niego złowrogo- twój ojciec tu był wczoraj, powiedział mi wszystko więc możesz do niej wrócić- widziała szok wymalowany na jego twarzy. Cofnął się o krok, przełknął ślinę i delikatnie uśmiechnął przeczesując włosy. Nie  zbliżył się już do drzwi , ale dalej świdrował kawałek dziewczyny wzrokiem.
-Wiec już wiesz, a skoro wiesz to bądź łaskawa oddać to i zostawimy cię w spokoju- powiedział po czym zrobił krok do przodu – a wtedy już nas więcej nie zobaczysz- wkurzyła się zatrzasnęła drzwi i zamknęła je na zamek
-Nie mam pojęcia o co wam chodzi!- krzyknęła zdenerwowana po czym ruszyła z powrotem do tego co jej przerwano. Gdy tylko znalazła się na piętrze chwyciła mocno za drabinę i zaczęła ją ciągnąc w stronę sypialni ojca. Tam postawiła ją przy drzwiach po czym wzięła się za przesuwanie wielkiego małżeńskiego łoża. Łóżko jak wyglądało tak samo było ciężkie, przesuwała je chyba dobre 10 minut, a gdy skończyła musiała iść po wodę zmęczona fizyczną pracą. Wróciła do pokoju z butelka wody i odstawiła ją na komodę po wypiciu kilku sporych łyków. Ustawiła drabinę na środku pokoju gdzie stało wcześniej łóżko po czym chwiejnie i powoli zaczęła piąć się w górę. Gdy tylko znalazła się przy suficie, zauważyła że ta kropka to nic innego jak zamek na bardzo mały kluczyk. Przejechała po nim delikatnie dłonią. Szybko zeszła z drabiny i otworzyła komodę ojca , przeczesała ją całą ale kluczyka nie znalazła. Potem zabrała się za toaletkę matki, ale także nigdzie klucza nie było. Przez kilka godzin biegała po domu i wyrzucała wszystko z szafek w poszukiwaniu drobnego klucza, ale jak się spodziewała niczego nie mogła znaleźć. Z westchnieniem usiadła na podłodze koło drabiny. Nie miała żadnych pomysłów a była coraz bardziej ciekawa co jej ojciec skrywał, co takiego zrobił że teraz oni próbują cos od niej wyciągnąć i pytanie tylko dlaczego od niej, a nie od jej rodzeństwa. Zamknęła oczy i zaczęła przypominać sobie jego twarz. Wiecznie zmęczoną , ale uśmiechniętą. Jego krótko ścięte czerwone włosy, zmarszczki koło szarych oczu.
~Sakuro pamiętaj że nie ważne co się stanie, musisz trwać przy swoim, musisz być dzielna~ zawsze przed snem wypowiadał jej te słowa, to zawsze on tulił ją do snu. Matka nigdy do niej nie przyszła, jakby była jakimś wyrzutkiem. Kochała Sachi i Sasoriego, ale jej unikała. Krzyczała, a gdy skończyły po 4 lata wyprowadziła się wraz z Saschiko, a ojciec z nieznanych jej powodów wysłał ją do niej pól roku później. Myślała wtedy że także ją znienawidził, ale im była starsza tym była bardziej pewna że ojciec miał ku temu jakiś powód. Tylko Sasori mógł zostać wtedy z ojcem, a gdy ona skończyła 10 lat jego już na tym świecie nie było, ale bart nie powrócił do nich tylko dalej mieszkał w domu, gdzie można było wyczuć rodzinne ciepło.
~Sakuro, największe tajemnice chowamy i skrywamy na dnie naszego serca, ale czasami przychodzi taki moment że nie wytrzymujemy i musimy komuś się zwierzyć, ale nie ludziom, po co mamy wątpić  w nich jeszcze bardziej i wyjawiać im nasze sekrety i tajemnice. Musisz być silna i trwać we wszystkim sama, dlatego jeśli będzie ci źle to po prostu to proszę- zza pleców wyciągnął pamiętniczek a w drugiej dłoni trzymał mały kluczyk- swoje smutki i żale lepiej wylać na papier niż komuś je powierzać. A jeśli kiedyś zwątpisz jeśli kiedyś nie będziesz wiedziała co robić to pamiętaj że ten klucz jest także kluczem do mego serca~ Od tamtej pory zapisywała w nim wszystkie soje smutki i żale do kiedy tu nie wróciła, miała go zawsze przy sobie, zawsze…. Nagle otworzyła oczy i przełknęła głośno ślinę. No tak odpowiedź miała tuż przed nosem ~ klucz do mojego serca~ oczywiście, skoro to był klucz do jej wszystkich smutków, żali  i sekretów, a to był klucz także do jego serca, to oznacza że tym kluczem mogła otworzyć i jego sekrety. Wbiegła do siebie do pokoju i otworzyła ścianę na oścież. Wygrzebała z niej stare pudełko, gzie trzymała najważniejsze rzeczy. Wyciągnęła z niego stary pamiętnik a potem urwała kluczyk który zawsze był koło niego zawieszony. Wybiegła ze swojego pokoju i od razu wspięła się na drabinę. Chwilą zawahania po czym wsadził klucz do dziurki i przekręciła zamek. Pasował, pasował idealnie. Popchnęła kalpę do góry, a ona z głośnym hukiem uderzyła o ziemię. Wyszła jeszcze o trzy szczeble wyżej i teraz mogła swobodnie wejść na strych, który się okazało jednak miała w domu. Było ciemno niczym w grobie, ale wstając uderzyła się o coś co okazało się lampką i w dodatku działającą. Włączyła ją i od razu zrobiło się wszędzie jaśniej. Skrzywiła się na widok pajęczyn, ale jej uwagę przyciągnęły raczej pudła które się tam znajdowały. Wolnym krokiem podeszła do pierwszego pudła na którym zobaczyła stary wycinek z gazety. Przetarła go lekko z kurzu , na pierwszy planie wycinka było zdjęcie jej ojca, tak młodego i strasznie smutnego, aż ją coś chwyciło za serce. Trochę niżej był widoczny artykuł który od razu zaczęła czytać.
„Tragedia rodzinna, dnia 25 lutego około południa zdarzył się wypadek. Ojciec wraz z córką wracali do domu, gdy nagle wjechał w nich pojazd z niesamowitą prędkością. Sprawca tego zamieszania uciekł z miejsca wypadku zostawiając ciężko rannych na pastwę losu. Ren Haruno bo tak miał na imię poszkodowany w ostatnich chwilach przytomność zadzwonił po karetkę, która przez śnieżycę miała wielkie opóźnienia. Sprawca owego wydarzenia jest ciągle poszukiwany, ustalono że mógł być on w stanie nietrzeźwym. Od tygodnia pacjenci są na obserwacji i mimo że pan Haruno wyszedł z opresji praktycznie bez szwanku to rodzina pogrążyła się w żałobie”
Ostatnie zdania czytała jakby pół świadoma tego co tam w ogóle pisze. Jej oczy z każdym zdaniem coraz bardziej się rozszerzały
„ Mimo dużego wysiłku jakie wkładali lekarze , dziewczynki nie dało się uratować, zmarła dnia 28 lutego w szpitalu Senjiu, dziewczynka mimo wielu urazów nie była w stanie dalej walczyć o swoje życie”
Patrzyła na ten artykuł w wielkim szoku odwróciła go na drugą stronę gdzie było rodzinne zdjęcie wykonane tuż przed śmiercią dziewczynki. Jej ojciec stał wyprostowany i uśmiechnięty, jej matka stała obok niego z takim uśmiechem którego nigdy u niej nie widziała. Przed nimi stał siedmioletni Sasori trzymający się spódnicy matki, obok niego stałą uśmiechnięta czteroletnia dziewczynka z szarymi oczkami. Najmłodsza z nich roczna Saschiko trzymana przez ojca z wielkimi czerwonymi oczyma wpatrzona w fotografa. Czteroletnia dziewczynka była zaznaczona czerwonym markerem a pod spodem widniał napis.
Sakura Haruno
-Nie żyje- dokończyła różowowłosa pól szeptem a artykuł wypadł jej z ręki. W takim razie kim ona była? Dlaczego nie ma jej na rodzinnej fotografii? Przecież miała już wtedy roczek, więc dlaczego jej tam nie ma. Skoro prawdziwa Sakura nie żyję, więc kim ona jest?





3 komentarze:

  1. O jezu co tu się dzieje? Ile tajemnic. Czekam na nexta pisz szybko bo już mnie zżera :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Dlaczego Sakura nie żyje tyle zagadek. Tajemnica goni tajemnicę. Z niecierpliwością czekam na nową notkę. Pozdrawiam i życzę dużo weny:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że tego to się nie spodziewałam :) Gdy myślałam, że już mnie niczym nie zaskoczysz okazało się, że Sakura tak naprawdę nie jest tym za kogo wszyscy ja uważali...Masz wyobraźnie dziewczyno :D Twoje opowiadanie jest cudowne! Mam nadzieje, że jak najszybciej dodasz kolejną część :)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń