środa, 19 lutego 2014

Epilog

Notkę wszystkim komentującym, dzięki wam wiedziałam że mam dla kogo pisać to opowiadanie ;*

Wiele nieprzespanych nocy, wiele wypłakanych łez, wiele cierpień. Czy po takich przeżyciach można w końcu zaznać miłość? Czy można jej zaznać od kogoś przez kogo tyle czasu cierpieliśmy? Dlaczego mimo tylu cierpień nie potrafimy zapomnieć o tych których kochaliśmy kiedyś? Dlaczego te uczucia tylko przygasają a nie znikają na zawsze? Te pytania mogłyby nie mieć końca, ale tak już jest w tym pogmatwanym świecie. Jedni lepiej sobie radzą z ukrywaniem uczuć inni mniej.
Pierwszy śnieg w tym roku spadł pod koniec listopada. Siedząc w oknie patrzyła jak płatki śniegu delikatnie opadają na ziemie. Zycie w końcu zaczynało jej się układać. Minął już dokładnie rok odkąd zamkniętą Madare za popełnione prze niego grzechy przeszłości. Ale ten rok wcale nie był tak spokojny dla niej. Wiele się wydarzyło, ale teraz w końcu jest szczęśliwa. Nareszcie mogła zacząć żyć spokojnie. Usłyszała głośny płacz i schodząc z parapetu zaczęła kierować się w stronę łóżeczka w którym spał jej synek. Wzięła go na ręce i przytuliła do piersi, a on od razu się uspokoił. Zaczął bawić się jej długimi różowymi włosami i uśmiechał się przy tym. Jego zielone oczy były wpatrzone w nią jak w obrazek, to chyba jedyne co po niej odziedziczył. Miała nadzieje że w przyszłości będzie bardziej otwarty na ludzi jak ona a nie jak jego ojciec. Miał niecałe 4 miesiące i był bardzo żwawy. Czasami próbował się podnosić i sam chciał siadać, a gdy mu to nie wychodziło to po prostu płakał. Był dla niej wszystkim i nie żałowała niczego co wydarzyło się w przeszłości. Obiecała sobie że nigdy nie pozwoli by jej syn cierpiał tak jak ona. Dużo czasu spędzał z nią jej ojciec. Kochał wnuka nad życie i nie potrafił się z nim rozstać. Zżyła się bardzo z ojcem i dość często go odwiedzała albo on ją. Jej matka, a raczej ciotka wprowadziła się do Konohy by móc być bliżej swoich dzieci. Sachiko gdy tylko dowiedziała się prawdy o tym że nie sa prawdziwymi siostrami wzburzyła się. Pierw Sasori dostał w twarz za trzymanie gęby na kłódkę, a potem niespodziewanie nawet Sakura dostała w twarz że pomyślała o tym że nie jest ich siostra i się od nich zaczynała oddalać. Cieszyła się że mimo wszystko dalej ją traktowali jak rodzoną siostrę. Sasori ożenił się w wakacje i jak się okazało Yuu była w ciąży więc za niedługo na świecie pojawi się kolejny Haruno. Maia wyprowadziła się wraz Ryohei’em i podobno zamieszkali razem. Haru został aresztowany wraz z Madarą za spiskowanie wraz z nim.
-Powinnaś trochę odpocząć, zajmę się nim- usłyszała spokojny ton głosu i delikatnie się uśmiechnęła. Bardzo dobrze znała tę barwę głosu. Odwróciła się z delikatnym uśmiechem w stronę szatyna i podała mu dziecko, wyswobadzając ostrożnie jego rączkę ze swoich włosów.
-Dziękuje że mi pomagasz- odezwała się ziewając. Ostatnio szukała pracy, albo zajmowała się synem, nie miała zbytnio okazji na sen a teraz odpoczynek dobrze jej zrobi.
-Przecież dobrze wiesz że nie musisz szukać pracy, twój syn na pewno będzie żył w dostatku- odparł Itachi podnosząc malca do góry i uśmiechając się do niego. Po domu rozszedł się śmiech małego chłopca. Wiedziała o tym, a mimo to czuła się źle wiedząc że nic poza zajmowaniem się chłopcem nie robi.
-A ty nie musisz codziennie tu przychodzić- obydwoje usłyszeli oschły ton głosu i westchnęli. W progi stał przemoczony młodszy Uchiha i patrzył piorunującym wzrokiem na brata który trzymał jego syna.
-Przygotuje kąpiel- powiedziała Sakura i wyminęła obydwóch mężczyzn. Ostatnio dość często sobie dogryzali i wiedziała że to była jej wina przez to że obaj bracia coś do niej czuli. Ale jej serce niestety wybrało już.
-Yoru chodź do taty- powiedział z uśmiechem Sasuke ściągając przemoczoną marynarkę i rzucając ja w kąt  po czym wyciągnął ręce w stronę chłopca. Niestety Itachi odwrócił się do niego plecami chowając chłopca.
-Niestety, ale będziesz musiał przeżyć bez niego trochę- powiedział starszy z braci pokazując język. Dobrze wiedział że synek był oczkiem w głowię nie tylko matki, ale też ojca. Sasuke nie był pewny czy sprawdzi się w roli ojca, ale każdy bardzo dobrze to widział że był świetnym ojcem. Gdy tylko mały Yoru się urodził postawił wszystkich na nogi by obwieścić że został ojcem, syna nie odstępował na krok i zawsze wstawał do niego w nocy gdy się budził. Nikt nie mógł uwierzyć że ten Sasuke tak często potrafi się uśmiechać. Itachi zabrał torbę z łóżka i minął młodszego brata z przejściu.
-Co ty robisz?- zapytał Sasuke odwracając się i łapiąc brata za ramię.
-Daję ci trochę wolnego, zajmij się też czasem nią, a nie tylko synem- po tych słowach wyszarpał ramię z uścisku brata , ubrał małego i razem z nim opuścił dom Sassuke i Sakury. Młody Uchiha szybkim krokiem znalazł się w łazience gdzie matka jego syna właśnie kończyła nalewać wody na kąpiel.
-Dlaczego pozwoliłaś mu go zabrać?- zapytał ją oskarżycielskim tonem opierając się o framugę w drzwiach. Dziewczyna tylko westchnęła i zaczęła ściągać koszulkę i spodenki. Zostając w samej bieliźnie spojrzała na narzeczonego jakby niechętnie.
-Czasem też potrzebujesz trochę odpoczynku jak i ja- odparła i poczuła dłonie mężczyzny na swoim brzuchu i jego ciepły oddech na szyi.
-Próbujesz mnie uwieść?- szepnął jej do ucha, a jego dłonie zaczęły powoli zjeżdżać zatrzymując się na linii jej majtek. Ona tylko uśmiechnęła się delikatnie odwróciła do niego wpijając się w jego usta. Całowała go zachłannie, a on nie był jej dłużny. Złapał ją za pośladki i podciągnął do góry, tak że ona objęła go nogami w pasie, a on oparł ją o ścianę. Ściągnęła szybkimi ruchami dłoni z niego koszulkę i rzuciła obok.
-Po prostu mam wrażenie że mnie ostatnio zaniedbujesz- wyszeptała między pocałunkami. Chłopak zaśmiał się i delikatnie postawił narzeczoną na ziemi po czym ucałował kosmyk jej włosów.
-A wiec dzisiaj jestem na każde pani życzenie moja droga przyszła panno młoda- szepnął patrząc jej prosto w oczy. Czuła jak po jej twarzy rozchodzą się rumieńce a na twarzy gości uśmiech.
-Panie Uchiha nie może się pan tak zachowywać, nie potrafię już bardziej pana pokochać- po tych słowach poczuła jak mężczyzna bierze ją w objęcia i całuje po szyi.
-Nie mogę się doczekać by cię zobaczyć w białej sukni jak przyjmujesz moje nazwisko
-Wiec musisz jeszcze trochę poczekać- odparła wzdychając. Tak samo jak on nie mogła się już doczekać własnego ślubu.
-Musisz obiecać mi jedno- szepnął i zaczął rozpinać jej stanik. Ona zdziwiona odepchnęła go troszkę i spojrzała na niego pytającą. On tylko uśmiechnął się zadziornie i znów wziął ją w objęcia.
-Dziś będę jeszcze ostrożny, ale gdy tyko będziesz moja na zawsze, zmajstrujemy sobie drugie takie- na te słowa kobieta się zaśmiała po czym znów wpiła w usta mężczyzny. Tak była najszczęśliwsza kobietą na ziemi. Przy sobie miała dwóch mężczyzn których kochała nad życie. Jeden był jej synkiem który podarował jej los. A drugi mężczyzna? Cóż był wybuchowy często się z nią kłócił, ale kochał ją ponad wszystko, a czymże życie byłoby bez kłótni i miłości? Dla niej liczyło się tylko to że mogła już zostawić duchy przeszłości w spokoju i mogła żyć teraźniejszością. Nie przejmowała się przyszłością, bo nie wiedziała co przyniesie, ale nie musiała się jej obawiać. Teraz nie była sama i dobrze to wiedziała. Miała kochającą rodzinę i przyjaciół i wiedziała że teraz może stawić czoła wszystkiemu co złe.

THE END
I tak oto nastąpił koniec tej jakże długiej historii. Trwała ona od hohohoh dość bardzo długa, niestety wszystko się kiedyś kończy. Jak już wcześniej pisałam blog jest zakończony i nic tu więcej się niestety ale nie pojawi. Osobą które komentowały i były ze mną bardzo dziękuje gdyż dzięki wam byłam w stanie zakończyć to opowiadanie. Trochę samej smutno mi się z nim rozstać, ale cóż.
Osobą którym to opowiadanie przypadło do gustu zapraszam na nowego bloga gdzie już pojawiają się rozdziały i mam nadzieje że nowy blog także wam się spodoba buziaczki :*






piątek, 14 lutego 2014

Jednopartówka: Wierzę w miłość.

A więc z okazji Walentynek mam dla was mała niespodziankę w formie partówki. Nie jest ona jakaś specjalna, ale mam nadzieję że wam się spodoba :*

Wierzę w miłość

Zastanawialiście się czy po życiu jest jeszcze cos? Czy kiedy już nas nie będzie to nasze rzeczy zapomną o naszym dotyku? A ludzie? Czy będą pamiętać o nas tak często jak za życia? Czy zapomną o nas tak szybko jak od nich odejdziemy? Czy wraz z naszą śmiercią kończy się tylko nasz świat, a może cały świat popada w chaos. Ale zastanawialiście się także jak umieramy? Czy waszym zdaniem tylko opuszczenie ciała przez duszę można nazwać śmiercią? Czy poprzez przestanie bicie serca i pracy mózgu można nazywać tylko śmiercią? Przecież my umieramy na co dzień, każdy z nas, każda cząsteczka naszego ciała umiera codziennie. Próbujemy ukrywać wszystko pod maską szczęścia, a tak naprawdę rozrywa nas od środka, ale nie możemy tego pokazać. Dlaczego? Bo kogo innego to obchodzi jak tylko nas samych?
Ciągle słyszał swoje imię wypowiadane tym dziecięcym głosem. Co jakiś czas stawało się on coraz bardziej donośniejszy, a jego coraz bardziej to irytowało. Nie lubił zbytnio towarzystwa swoich rówieśników, różnił się od nich i to bardzo. Każdy wiedział że woli pobyć sam, dlatego szanowali to i nigdy nie namawiali go do wspólnych zabaw, ale ona? Ona była inna, upierdliwa i do tego buzia jej się nigdy nie zamykała. Miał kilka swoich kryjówek, z których korzystał gdy nie chciał żeby zawracano mu głowę, albo nie miał ochoty na towarzystwo nikogo, ale ona zawsze potrafiła znaleźć go. Była w tym mistrzynią, zawsze gdy znikał na dłużej znajdowała go z tym głupim uśmiechem. Kolejna rzecz której w niej nie rozumiał to ten uśmiech. Czasami obiecywał jej że się z nią pobawi, po czym ją wystawiał, ale ona i tak czekała. Czekała na niego póki sienie ściemni, a mimo to i tak potem widząc go miała szeroki uśmiech na twarzy.
-Znalazłam cię- powiedziała wesoło cichutko dysząc. Otworzył leniwie jedno oko patrząc na jej przemarzniętą buzię i ten wielki uśmiech. Jak zwykle nie miała na sobie ani czapki ani szalika. Była już zima, temperatura poniżej zera, a ona biegała praktycznie rozebrana pod szyją. Widać było po jej czerwonym nosie jak i policzkach ze szukała go dość długo. Westchnął po czym ściągnął szalik i okrył szyje oraz głowę dziewczyny.
-A ty?- zapytała niepewnie dotykając dłonią delikatnie materiału.
-Wygrzałem się, a do domu mamy niedaleko- odparł wstając powoli. Dziś znalazła go w szopie na narzędzia jego ojca. Zastanawiał się czy kiedykolwiek znajdzie kryjówkę gdzie schowa się przed nią. Czy już do końca życia będzie zdany na nią. Wyszedł przed nią po czym podał jej swoją dłoń, która ona od razu chwyciła i zaczęli powoli iść w kierunku ich domów. Byli sąsiadami od zawsze, a ich okna znajdowały się tak blisko siebie, że ich okna znajdowały się od siebie tylko z różnią metra. Dlatego chłopak często wykorzystywał to i mówił o zebraniu w jego pokoju. Wiedział ze dziewczynka ma lęk wysokości dlatego to wykorzystywał i kazał jej po desce przedostawać się oknem z jej pokoju do jego. On rzadko kiedy wychodził ze swojego pokoju do jej. Ale mimo tego że traktował ja tak chłodno, że irytowała go swoim zachowaniem to czy potrafił by teraz bez niej żyć? Spojrzał katem oka na zadowoloną dziewczynkę, która kopała co chwile śnieg. Traktował ją jak młodszą siostrę i była dla niego bardzo ważna. Gdy dotarli pod domy poczuł jak uścisk na jego dłoni zelżał, a dziewczynka staje. Odwrócił się w jej stronę i chciał ją znów złapać, ale przeszedł przez nią jak przez ducha. Spojrzał na nią spanikowany, ale ona dalej się uśmiechała tak jak zawsze.
Poczuł nagle ostry ból głowy i otworzył leniwie powieki. Rozejrzał się powoli wokół siebie i westchnął. Znajdował się w pociągu. Jechał z powrotem w swoje rodzinne strony z których wyjechał prawie 8 lat temu do wujostwa. Matka zawsze próbowała go ściągnąć z powrotem, ale nie wiedząc czemu nie chciał nigdy wracać, ale teraz to się zmieniło. Coraz częściej śniła mu się ta mała uśmiechnięta dziewczyna i mimo że nie wiedział jak ma na imię, nie widział koloru jej oczu czy też włosów miał wrażenie że skądś ją zna. Spojrzał na drogi zegarek na ręce i znowu westchnął. Dobrze że się już obudził bo powoli docierał na miejsce, a jego rodzice już pewnie na niego czekają na peronie. Nienawidził przesiadek, ale przez wielkie ulewy wszystkie loty były przerwane, wiec musiał tłuc się pociągiem co nigdy mu się nie podobało.
-Stacja Osaka- usłyszał w głośniku i ze zrezygnowaniem wstał krzywiąc się przy tym delikatnie. Mimo wszystko jazda z Tokio do Osaki nie trwała najkrócej, gdyż oba miasta nie znajdują się najbliżej siebie. Poczekał aż większość pasażerów wysiądzie, gdyż nie miał ochoty na przeciskanie się przez wszystkich by jak najszybciej wysiąść. Wytrzymał tu tyle czasu, więc wytrzyma jeszcze trochę.  Czuł jak ludzie którzy znajdowali się za nim próbują się przepychać by wydostać się z ciągle zatłoczonego pociągu, ale nie miał zamiaru przepuszczać każdego.
-Sasuke- usłyszał swoje imię i odwrócił się w stronę wyjścia. Był już blisko drzwi i ujrzał na zewnątrz mężczyznę podobnego do niego z uśmiechem na ustach. Odwzajemnił delikatny uśmiech i gdy tylko dostał się na zewnątrz przytulił brata po męsku i podał mu jedną ze swoich walizek.
-Jak podróż?- zapytał Itachi prowadząc go w stronę swojego samochodu. Chłopak tylko wzruszył delikatnie ramionami i zapiął kurtkę.
-Długa- odparł po chwili czując dreszcze na ciele. W Tokio było dużo cieplej niż w Osace co dało się od razu wyczuć. Jego brat tylko uśmiechnął się delikatnie pod nosem i drogę do samochodu jak i domu przebyli w milczeniu. Głownie ze względu na to że młodszy z braci był zmęczony i co chwilę przysypiał. Gdy tylko podjechali pod dom, drzwi otworzyły się momentalnie, a w nich stanęła jego matka z wielkim uśmiechem na twarzy i łzami w oczach. Cieszyła się że jej mały synek w końcu chciał wrócić do domu. Nie pamiętał nawet dlaczego stąd wyjechał, ale teraz cieszył się z powrotu do domu.
-Kochanie- powiedziała przez łzy widząc jak wysiada z samochodu. Uśmiechnął się mimowolnie i zabierając jedną z walizek ruszył w jej kierunku. Przytulił ją mocno czekając aż matka pierwsza go puści. Po chwili uczyniła to i zaczęła przyglądać się dokładnie jego twarzy, głaszcząc co chwilę go po policzkach.
-Wróciłem mamo- powiedział spokojnie i nie dając bratu bardziej moknąc wszedł do środka zaraz za matką. Ściągnął buty i od razu udał się do salonu gdzie jak się spodziewał zastał ojca. Siedział przy stole i patrzył na wejście z delikatnym uśmiechem. Ojciec nie był nigdy zbyt dobry w pokazywaniu swoich uczuć co ma po nim, ale na swój sposób wiedział że cieszył się z jego powrotu tak samo jak matka.
-Nic się nie zmieniłeś ojcze- powiedział i usiadł naprzeciwko niego. Matka po chwili podała im ciepłą herbatę i każdy z nich usiadł przy stole, zajadając przekąski przygotowane przez panią domu i pijąc ciepłą herbatę.
-Długo ci to zajęło- usłyszał głos ojca, który właśnie odłożył gazetę i w końcu spojrzał na ojca.
-Lubiłem chodzić z Naruto do szkoły, do tego przecież zawsze mogliście mnie odwiedzić, a tam miałem więcej znajomych, zresztą wrócę na stałe za rok gdy tylko skończę naukę i aż dziwi mnie to że pozwoliłeś mi przyjechać tutaj podczas gdy świętą są dopiero za dwa tygodnie - odparł wgryzająca się w jedno z ciasteczek. Nie przepadał za słodyczami, ale uwielbiał maślane ciasteczka robione przez jego matkę.
-A ona…?- zaczął Itachi, ale nie wiedział jak to ująć w słowa.
-Ona? Kto?- zdziwił się najmłodszy patrząc wyczekującym wzorkiem na brata. Tamten tylko pokiwał jednak przecząco głową po czym wstał od stołu.
-Nic, idę się położyć, jutro mam trochę pracy- uśmiechnął się do wszystkich po czym ruszył w stronę swojego pokoju. Sasuke nie bardzo rozumiejąc zachowanie brata zjadł cos jeszcze po czym także wrócił do swojego pokoju, który kiedyś zajmował. Musiał odpocząć po ciężkiej podróży.

Sam nie wiedział dlaczego nie potrafił spać, ale gdy tylko zasnął na chwilę to po chwili budził się. Rzadko kiedy wracał do domu, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się by nie mógł zasnąć w własnym pokoju we własnym łóżku. Kątem oka spojrzał na zegarek, który znajdował się na komodzie i westchnął. Dochodziła siódma rano, więc spokojnie mógł już wstać i coś zjeść nie bojąc się że kogoś obudzi. Chociaż zastanawiał się czy jego matka czasem już nie wstała. Pościelił łóżko, ubrał kapcie i wolnym krokiem zaszedł do kuchni, gdzie od razu dało się wyczuć że jego matka już nie śpi. W powietrzu dało się wyczuć zapach smażonego bekonu z jajkami i melodyjny głos jego matki, który nucił jakąś piosenkę.
-Ohayo- powiedział wchodząc do kuchni i uśmiechając się delikatnie. Kobieta odwzajemniła uśmiech i wskazała mu krzesło by usiadł. Zdziwił się że jest pierwszy w kuchni, myślał że ojciec i brat też już będą na nogach w końcu pracowali od rana do południa. Ale jakoś nie chciał wnikać. Zjadł śniadanie i poszedł od razu ubrać się i trochę pochodzić po okolicy. Był już grudzień więc było dość zimno. Ubrał ciepły szalik, płaszcz zimowy i ciepłe buty. Pocałował matkę w policzek i wyszedł na zewnątrz. Niebo było szarawe wiec mógł się spodziewać tego że lada moment zacznie sypać śnieg, ale nie przejmował się tym zbytnio.
-Sasuke-kun- usłyszał swoje imię wypowiedziane tak delikatnie. Stojąc jeszcze w progu swojego domu spojrzał w prawo i jego oczom ukazała się kobieta w  podobnym wieku do jego matki. Uśmiechała się do niego niepewnie. Odwzajemnił delikatny uśmiech po czym podszedł do ogrodzenia. Była jego sąsiadką ale nie bardzo ją kojarzył.
-Przepraszam, ale…- nie wiedział jak powiedzieć kobiecie że nie za bardzo ją kojarzy. Kobieta zaśmiała się melodyjnym głosem i podeszła bliżej.
-Jestem Miho, czasami się tobą zajmowałam jak byłeś mały- odparła i przejechała wzrokiem po całym jego ciele.- no muszę przyznać że zrobiło się z ciebie ciacho- i znów ten melodyjny śmiech. Chciał już stamtąd odejść, bo mimo iż kobieta się uśmiechała to jej zielone oczy wyrażały smutek, a przez ten smutek w jej oczach i on nie czuł się najlepiej. Ale mimo wszystko ten melodyjny śmiech już gdzieś słyszał.
-Ciocia Miho- szepnął do siebie , ale wiedział ze kobieta go usłyszała. Zabrała z powrotem swoje zakupy i zaczęła kierować się w stronę swojego domu bez słowa, ale w końcu przed drzwiami się odwróciła w jego stronę i znów uśmiechnęła.
-Powinieneś nas odwiedzić jak będziesz miał czas- po tych słowach zniknęła za drzwiami a on stał jeszcze przez chwilę patrząc w miejsce gdzie zniknęła kobieta. Zastanawiał się dlaczego nie ma żadnych wspomnień związanych z tą kobietą. Poznała go od razu, a przecież ostatni raz tu był chyba w gimnazjum. Potrząsnął delikatnie głową i zaczął kierować się w stronę wyjścia z podwórka na ulicę.  Zastanawiał się dokąd powinien się teraz udać. Mimo iż nie było go tu tyle czasu, powinno być tyle miejsc które by chciał odwiedzić, ale nie wiedział gdzie powinien iść. Zastanawiał się czy to przez pryzmat czasu tyle rzeczy z tym miastem poszło w zapomnienie? Ale przecież odkąd wyjechał stąd to pamięta wszystko, nie pamięta tylko tego miejsca, dlaczego? Dlaczego jego rodzinne miasto jest we wspomnieniach takie rozmazane? Nie wiedząc nawet kiedy dotarł do parku. Słyszał śmiech dzieci bawiących się wokół fontanny która stała na środku parku. Rodzicie ze szczęściem wymalowanym na twarzy patrzyli na swoje pociechy. Przez chwilę patrzył jak dzieci ganiają się,   by po chwili znów iść przed siebie. Nawet nie zauważył a śnieg zaczął delikatnie prószyć dając jeszcze więcej szczęścia dzieciom. Zastanawiał się czy on także tak cieszył się z zimy gdy był młodszy. Czy bawił się wraz z innymi dziećmi w parku, czy gdy spadł śnieg rzucał się śnieżkami? Wiedział jednak że na pewno tak nie było, on wolał samotność, lubi chować się przed światem. Po chwili jednak przystanął, nie wiedząc nawet czemu. Jego uwagę przykuło jedno z dzieci, które nie bawiło się z innymi. Dziewczynka kucała. Wiatr bawił się jej krótkimi różowymi włosami które ukrywały jej twarzyczkę. Coś mruczała pod nosem, ale nie słyszał jej. Zaczął powoli podchodzić bliżej, a wtedy dziewczynka zaczęła się podnosić, a swe oczy wzniosła ku niebu. Tym razem słyszał dokładnie co mówiła, a raczej nuciła.
-Otwórz swoje oczy, do góry spójrz, czy już widzisz morze gwiazd? Za każdym razem gdy zobaczysz je to wspomnij nas...- Jej delikatny dziecięcy głos huczał mu w głowie. Stał niedaleko niej i przyglądał się jej przez chwilę. Po chwili jednak dziewczynka zamilkła i przeniosła leniwie swój wzrok na niego. Jej szmaragdowe oczy wpatrywały się w niego, a w jej oczach była… pustka? Patrząc jej można było pomyśleć że dziewczynka jest wyprana z emocji, ale jej śpiew był niczym najwspanialsza melodia dla jego uszu.
-Czemu nie bawisz się z innymi?- nie wiedział dlaczego nawet zadał to pytanie. Dziewczynka była mu obca, nie znał jej a mimo to zagadał do niej. przeklął na siebie w myślach za to że mogą teraz uznać go za pedofila bo zaczepia mała dziewczynkę. Ale nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi, a dziewczynka była dla innych jakby niewidzialna. Żadne dziecko do niej nie podeszło by zapytać czy pobawi się z nimi.
-Takoyaki- powiedziała chwytając się za brzuszek i poprawiając czerwony szalik na swojej szyi. Był już dość stary i dość zniszczony.
-Jesteś głodna?- zapytał podchodząc trochę bliżej i klękając przy niej.  Spojrzała w jego oczy i zobaczył w nich iskierki. Uśmiechnął się delikatnie, a potwierdzenie jego słów dało się usłyszeć poprzez burczenie jej brzuszka. Wstał i podał jej dłoń. Ona złapała jego rękę mocno ściskając i ruszając przodem. Ciągnęła go bardzo szybko, a on poczuł się jakoś dziwnie. Dlaczego do niej podszedł? Dlaczego chciał postawić jej Takoyaki? Nie wiedział, ale nie czuł się z tym źle, ale raczej jakby to była dla niego codzienność. Dziwnie się czuł idąc z nią tak za rękę, ale ludzie wcale nie zwracali na nich uwagi, jakby szedł z młodszą siostra. No właśnie chyba mógł ja w tej chwili tak traktować prawda? Nie miał nigdy młodszego rodzeństwa, ale wiedział że starsze rodzeństwo powinno się troszczyć o młodsze. Dziewczynka doprowadziła go do jednej z budek na powietrzu i stanęła przed nią. Zaśmiał się cicho pod nosem widząc że nie sięga za ladę nawet stojąc na palcach. Była naprawdę malutka. Podszedł do lady, zamówił Takoyaki razy dwa, zapłacił i podał jedne dziewczynce. Podziękowała, a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Naprawdę brakowało mu jedzenia z jego miasta. Nawet nie wiedział że tak bardzo stęsknił się za czymś takim jak tutejsze Taokyaki. Kątem oka patrzył jak dziewczynka zajada je i dopiero teraz coś sobie uświadomił. Wyrzucił patyczek do kosza i znów kucnął przed nią.
-Jak masz na imię?- zapytał i wyczekiwał aż dziewczynka coś powie.
-Zgadnij- powiedziała po czym na pięcie się odwróciła i zaczęła kierować w przeciwną stronę. Zdziwił się tym i kucał w jednym miejscu patrząc jak dziewczynka odchodzi. Jednak po chwili wstał i szybszym krokiem zaczął iść za dziewczynką. Jednak nie zdążył przejść przez ulice na światłach. Patrzył jak dziewczynka idzie w stronę parku nie oglądając się za siebie. Poczuł mocniejszy podmuch wiatru i przez przejeżdżającą ciężarówkę stracił ją na chwile z wzroku, ale wiedział że zaraz znów ją ujrzy. Nie wiedział nawet jak bardzo się mylił. Gdy tylko samochód przejechał jej już nie było, żadnego śladu po tym ze tam była. Gdy tylko światło zmieniło się znów na kolor zielony szybko przebiegł przez ulicę i zaczął się rozglądać, ale nie było jej, tak jakby dziewczynka rozpłynęła się w powietrzu.

Odkąd się obudził siedział przed telewizorem, ale jego uwaga wcale nie była skierowana na wiadomości jakie właśnie leciały. Ciągle zastanawiał się gdzie podziała się wczoraj ta mała dziewczynka która tak nagle zniknęła sprzed jego oczu. I dlaczego kazała mu zgadywać jak ma na imię? Skąd niby miał wiedzieć jak może mieć na imię. Pierwszy raz ją w  życiu na oczy widział. Szukał jej wczoraj jeszcze przez 30 minut po czym poddał się i wrócił do domu. Przez noc śniegu napadało że nie chciało mu się nawet ruszać z domu, ale coś go ciągnęło na zewnątrz. Spojrzał na zegarek na komodzie i westchnął. Było już po południu, a on jeszcze nie zrobił nic szczególnego. Jednak ciągle intrygowała go ta mała dziewczynka. Wstał z kanapy wyłączył telewizor i poszedł do kuchni gdzie powinna znajdować się jego matka. Jak się spodziewał kobieta robiła obiad nucąc cicho melodie pod nosem.
-Chciałaś żebym gdzieś poszedł?- zapytał nagle, a kobieta drgnęła przestraszona jego głosem.
-Przestraszyłeś mnie- powiedziała odwracając się w jego stronę i patrząc z lekkim wyrzutem na niego.
-Gomen- powiedział całując rodzicielkę w policzek i czekając na odpowiedź.
-Listy leżą na korytarzu, pieniądze masz w komodzie- odparła i wróciła do szykowania obiadu, a chłopak nie chcąc dalej jej przeszkadzać wyszedł z kuchni. Wszedł do swojego pokoju ubrał się po czym zabrał listy, pieniądze i wyszedł z domu. Na pocztę miał jakieś piętnaście minut drogi, miał zamiaru załatwić sprawy dla mamy i znów iść do parku by zobaczyć czy dziś też spotka tam tajemniczą dziewczynkę. Dziś było o wiele chłodniej niż wczoraj, a to pewnie za sprawką śniegu przez który nawet gorzej się chodziło. Czuł że się starzeje skoro nawet śnieg nie dawał już tej frajdy co kiedyś. Gdy było się dzieckiem to wyczekiwało się pierwszego śniegu by móc pozjeżdżać na sankach, ulepić bałwana czy też porzucać się śnieżkami. A teraz? Nie ma czasu na cieszenie się błahymi rzeczami, starsi ludzie dążą do czegoś, ale czymś właśnie nie jest to że potrafimy się cieszyć ze zwykłych drobiazgów? Dziecko małe bezbronne nie mające niczego a mimo to potrafi się cieszyć nawet głupimi zmianami pogodowymi, czy to nie wtedy byliśmy najszczęśliwsi. Na szczęście na poczcie nie było zbyt wielkiej kolejki dzięki czemu załatwił sprawy matki w szybkim tępię i zamierzał właśnie wracać, ale coś go zatrzymało. Znów słyszał ten melodyjny głos. Odwrócił się natychmiast i zaczął podążać w kierunku placu zabaw. Dzieci w taką pogodę nie powinny bawić się na placu zabaw, a raczej w parku. Gdy tylko znalazł się przy bramce już słyszał jej śpiew. Szybko znalazł się na terenie placu zabaw i ujrzał ją. Stary czerwony szalik otoczony wokół jej szyi, brudne rękawiczki zaciśnięte na łańcuchach. Stopy nie dotykały ziemi, a ona lekko bujała się na huśtawce.
-Tak nagle Cię zabrakło, ucichł Twój śmiech, już Cię nie ma pośród nas .Lecz Twój ciepły głos w naszych sercach brzmi przez cały czas. – dostrzegła go i westchnęła jakby zrezygnowana. Zeskoczyła z huśtawki i wolnym krokiem zaczęła podchodzić w jego kierunku.
-Takoyaki?- zapytała nagle i delikatnie przekrzywiła głowę w prawo. Zdziwił się trochę po czym delikatnie rzecz mówiąc wkurzył, ale nie dał tego po sobie poznać, nie chciał jej wystraszyć. Kucnął przed nią i pogłaskał ją po głowię.
-Najpierw powiedz jak masz na imię
-Nie mogę- odparła szybko i znów chciała się odwrócić, ale tym razem szybko złapał ją za drobną dłoń i odwrócił w swoim kierunku.
-To może ile masz lat?- zapytał z wielką nadzieja, a ona spojrzała na niego zainteresowana.
-Dziewięć- odparła niepewnie – a ty?
-Sasuke, osiemnaście- odparł bez zastanowienia i teraz miał ochotę ugryźć się w język, przecież ona nie wyjawiła mu swego imienia i dlaczego się tak nią interesował. Wkurzało go to, ale nie potrafił wyrzucić teraz tej małej ze swoich myśli. Czyżby naprawdę cos go kierowało ku małym dzieciom. Zbeształ się za te myśl i uśmiechnął delikatnie.
-Lubisz Takoyaki?- takiego pytania się nie spodziewał, ale kiwnął głową na tak. W sumie nie to żeby jakoś uwielbiał , ale też nie nienawidził ich więc raczej je lubił nie? Podrapał się delikatnie po głowię i podał jej rękę, ale ona kiwnęła przecząco głową i spojrzała na niego uważnie. Zastanawiał się czy ona kiedykolwiek się uśmiechała, czy obdarzała kogoś tym swoim uśmiechem, chciał go zobaczyć, ale ona jakby była nieobecna.
-Wierzysz w miłość?- tego pytania totalnie się nie spodziewał. Nie wiedział co odpowiedzieć. Patrzył na nią zaskoczony szukając jakiejś sensownej odpowiedzi, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Westchnął i znów spojrzał w te jej puste zielone oczy.
-Nie wiem- szepnął, a ona delikatnie rączką strzepała śnieg z jego włosów.
-Ja wierzę, dlatego tu czekam- szepnęła dotykając delikatnie szalika. Spojrzała ostatni raz na niego po czym na niebo i znów odwróciła się i zaczęła kierować w przeciwną stroną. Nie biegł za nią, ale patrzył jak odchodzi. Wstał i włożył ręce do kieszeni. Miłość co? Nigdy nie był zakochany w dziewczynie, chyba że chodziło jej o miłość do rodziców, to tak kochał ich, ale czy wierzył w miłość? Czy był w stanie zaufać jakiejś kobiecie? I jeszcze do tego ona, czekała na miłość? Przecież była tylko dzieckiem więc to pewnie nie było coś co można nazwać prawdziwą miłością, ale czekała wytrwale na kogoś. Nawet w sercu tej małej dziewczynki ktoś jest, a wiec dlaczego on czuję taką pustkę? Dlaczego jego serca nie może wypełnić ktoś kto da mu radość z życia codziennego. Spojrzał w szare niebo , wczoraj też zniknęła o tej porze. No tak w końcu była dzieckiem i pewnie miały jakiś czas który mogła spędzać na dworze.

Od dwóch dni nie opuszczał domu. Siedział z matką i trochę pomagał w domu. Z ojcem dużo rozmawiał wieczorami, ale najrzadziej widywał brata, który po pracy przychodził by coś zjeść a potem znikał bez śladu. Zastanawiał się czy nie ma czasem dziewczyny, ale przecież to nie była jego sprawa prawda? Czuł dziwną pustkę jakby o czymś ważnym zapomniał. Siedział w oknie swojego pokoju i patrzył na śnieg który delikatnie opadał na jego parapet. Spojrzał przed siebie zastanawiając się nad pokojem który był tuż obok jego. Naprzeciwko jego okna było drugie okno od domu Miho, ale żaluzje zawsze były zasłonięte, nigdy nie widział by choć odrobinę się poruszyły czy ktoś je odsłonił. Światło także nigdy nie świeciło się w tym pokoju.  Chciał ją odwiedzić, ale nie potrafił. Dlaczego? Nie wiedział, kilka razy już zabierał się do tego by odwiedzić sąsiadkę, ale miał jakaś wewnętrzną barierę. Spojrzał trochę niżej i nie spodziewał się tego co , a raczej kogo ujrzał. Dwie zielone kropki były wpatrzone w jego okno, a gdy tylko ją zobaczyła spuściła wzrok i zaczęła skakać po puchowym śniegu. Szybko zabrał bluzę i narzucił na ramiona, zbiegł po schodach i nic nikomu nie mówiąc ubrał buty i wyszedł z domu. Jej nos był czerwony tak samo jak policzki dlatego można było stwierdzić że dość długo siedziała na tym zimnie.
-Co tu robisz?- zapytał podchodząc do furtki i otwierając ją by móc podejść do dziewczynki, która grała w klasy na śniegu.
-Nie przyszedłeś do parku- odpowiedziała zatrzymując się i patrząc na niego tym pustym spojrzeniem. Znów go zdziwiła. Przecież nic nie mówił że znów przyjdzie ją zobaczyć czy cos. Nie chciała wyjawić mu swojego imienia, ale spodziewała się że pojawi się znów by ją zobaczyć.
-Zaraz, skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?- zapytał nagle, jakby wszystko inne stało się nie ważne. Przecież nigdy nie powiedział jej gdzie mieszka, tak samo jak nigdy nie mogła go śledzić. Spojrzała na niego zdziwiona jakby mówił jakieś głupstwa
-Zawsze wiedziałam – powiedziała tajemniczo i znów zaczęła skakać po śniegu.
-Chcesz cos ciepłego?- zapytał nie chcąc już drążyć tego tematu, ale zaprzeczyła ruchem głowy dalej skacząc. Czego chciała? Nie wiedział i mógł tylko się zastanawiać bo nie miała zamiaru chyba odpowiadać na żadne jego pytanie.
-Takoyaki?- tym razem zatrzymała się i spojrzała na niego. Podała mu swoją rączkę, a on tylko westchnął. Reagowała jakby tylko na to słowo. – poczekaj ubiorę kurtkę- wrócił się na szybko do domu ubrał się i dołączył do dziewczynki, która złapała go za rękę i znów poprowadziła w to samo miejsce gdzie ostatnio spożywali Takoyaki.
Nie wiedział dlaczego, ale dziewczynka codziennie przychodziła pod jego dom, dziś także zjedli Takoyaki i wypili gorącą czekoladę. Mimo że spędzali ze sobą prawie każdy dzień nie potrafił nic o niej się dowiedzieć. Była tajemnicza, ale sama też nie pytała o nic. Nie bawiła się z innymi dziećmi, ale chodziła za nim. Już nie uciekała po jakimś czasie, ale rano przychodziła pod dom, a potem odprowadzał ją do parku gdzie znikała. Zaczynała nagle biec, a on jej nie zatrzymywał. Kiedyś zapytała dlaczego jej nie goni, na co odparł że gdyby chciała by za nią szedł nie uciekała by. Nie odpowiedziała nic, tylko spuściła głowę i odmówiła swojej porcji jedzenia.
-Dziś wróciłeś wcześniej?- usłyszał glos brata który wszedł do domu a na jego twarzy gościł nikły uśmiech.
-Znasz może tą dziewczynkę?- zapytał nie odpowiadając na pytanie brata. Widział zdziwienie na jego twarzy.
-Jaką dziewczynkę?- spytał niezrozumiale siadając obok brata na kanapie i patrząc na niego wyczekująco.
-Ta mała co codziennie tu przychodzi i gra w klasy na śniegu- na twarzy Itachiego pojawiło się jeszcze większe zaskoczenie, wręcz wymalowany szok.
-To niemożliwe- powiedział uśmiechając się lekko.
-Taka mała, różowe włosy, zielone oczy- powiedział opisując ja trochę, ale Itachi tylko pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się ledwie widoczny smutek. Poczochrał dłonią włosy brata.
-Musiała ci się przywidzieć- po czym wyszedł z salonu zostawiając zdezorientowanego brata samego. Wkurzyło go to trochę, bo przecież nie, mógł sobie wymyślić jakiejś dziewczynki z którą spędzał codziennie czas. Była prawdziwa i udowodni to bratu. Przyprowadzi ją po prostu jutro na kolację wigilijną do nich i będzie po sprawię. Tej nocy nie potrafił zasnąć. Znów miał ten sen, ten śmiech prześladował go całą noc, jakby jego najgorsze fatum. Rano gdy tylko się obudził, zjadł śniadanie pomógł trochę matce i wyszedł. O tej porze powinna już czekać pod jego domem ale nie było jej. Nie czekając zaczął kierować się w stronę parku gdzie ujrzał ją pierwszy raz, ale mimo to tam też jej nie było. Przeszukał jeszcze plac zabaw i kilka innych miejsc, ale nigdzie nie potrafił jej znaleźć. Zmęczony usiadł na jednej z ławek i schował głowę w dłoniach. Przecież mogła teraz siedzieć przy wigilijnym stole z rodziną, mogła szykować się do kolacji cokolwiek. Westchnął, ale nie poddał się. Znów zmierzył do parku gdzie ją poznał. Gdy tylko się tam znalazł od razu ruszył w kierunku, gdzie drzewa były w większej kupie posadzone i jak się okazało kryła się tam niedostrzegalna ścieżka. Zaczął powoli nią iść pod górkę i wtedy ją znalazł. Siedziała na zimnej ziemi. Jej drobne rączki obejmowały kolana w których była ukryta twarz. Odetchnął z ulgą i ukląkł koło niej.
-Znalazłem cię- szepnął dotykając jej główki. Niepewnie podniosła głowę i spojrzała na niego zaskoczona. Jej oczy były czerwone jakby przed chwilą płakała. Ale nie to było dla niego najdziwniejsze, ale to co stało się po tym jak ją znalazł. Uśmiechnęła się do niego. W jej oczach już nie było tej pustki, ale zaczęły tętnić życiem, a jej melodyjny śmiech odbił się echem w jego uszach, znał go bardzo dobrze, ale skąd?
-Znalazłeś mnie- powiedziała szczęśliwa i przytuliła się do niego. A on nie wiedząc co ma robić, także ją przytulił. Była taka drobniutka w jego ramionach i taka zimna. Po chwili oderwała się od niego i podniosła z zimnej ziemi. Na jej twarzy dalej gościł ten szeroki uśmiech.
-Arigatou- szepnęła dotykając rękawiczką jego policzka, a on się zdziwił.
-Za co?- zapytał nie bardzo rozumiejąc.
-Że znów przyszedłeś się ze mną zobaczyć- odparła jak gdyby nigdy nic.
-Bo ciebie nie było- odpowiedział bez zastanowienia.
-Czekałam cały ten czas- szepnęła i nagle zbliżyła się do niego i pocałowała go w czoło. Poczuł delikatne rumieńce na swojej twarzy, gdy tylko jej zimne usta dotknęły jego czoła, ale nie odsunął się.
-Chodź – wstał i podał jej dłoń ,ale ona zrobiła krok w tył i pokiwała przecząco głową dalej się uśmiechając.
-Nie mogę, muszę wracać- powiedziała patrząc na niego tymi oczyma pełnymi życia.
-Wiec cię odprowadzę- odpowiedział, nie chciał jej teraz zostawić, nie chciał by teraz zniknęła gdy tyle jej szukał. Po jej policzkach nagle zaczęły spływać łzy, a on nie wiedział co się dzieje.
-W końcu wysłuchałeś mojego życzenia- szepnęła ocierając załzawione oczy. Ale dlaczego on nie rozumiał niczego co ona do niego mówiła. Odwróciła się i zaczęła kierować się znów ku górze, ale nie zatrzymywał jej tylko szedł wolnym krokiem. Nie wiedział ile szli, ale na pewno nie długo kiedy w końcu pojawili się na niedużej polance. Na lewo stało wielkie drzewo wiśni, a niedaleko niego dość sporawe jeziorko, które teraz było zamarznięte. Znów odwróciła się w jego stronę.
-Tym razem to ty znalazłeś mnie Sasuke- powiedziała a on zrobił krok w tył. Szok wymalowany na jego twarzy nie mógł ustąpić. Jej śmiech i zielone oczy tak dobrze mu znane.

Nienawidził wigilii, wszyscy wokół byli tacy sztucznie szczęśliwi, tylko nie ona. Ona zawsze była szczęśliwa co go jeszcze bardziej denerwowało. Ale tym razem na pewno go nie znajdzie, tym razem zaszył się tak że będzie mógł przeczekać ten najgorszy okres czasu w samotności.
-Znalazłam cię!- otworzył leniwie oczy i znów ujrzał przed sobą te pełne życia szmaragdowe oczy. Westchnął i podniósł się z ziemi. Poczuł chłód i delikatnie zadrżał. Ona natomiast obróciła się wokół własnej osi i opatuliła się mocniej czerwonym szalikiem który dostała od niego.
-Pięknie tu, przyjdźmy po kolacji i pojeździmy na lodzie dobrze?- znów to cholerne pytanie z jej strony. Kiwnął tylko głową na tak i zaczął schodzić ze wzgórza gdzie próbował się przed nią ukryć, ale mimo to ona znów go znalazła. Zastanawiał się jakim cudem dziewczyna potrafi go wszędzie znaleźć ale to chyba nigdy nie zostanie wyjaśnione. Rozstał się z nią przed domem. Była zawsze taka szczęśliwa i zawsze lubiana przez wszystkich, a mimo to ciągle łaziła za nim. Po kolacji od razu poszedł oglądać bajki wraz ze starszym bratem i wtedy to się stało. Dzwonek do ich drzwi dzwonił niemiłosiernie i wtedy wpadła kobieta do ich domu.
-Widzieliście ją? Zniknęła nie ma jej!- ktoś krzyczał a to go zainteresowało. Wyjrzał na korytarz i ujrzał matkę swojej sąsiadki strasznie spanikowaną. Nie wiedział na początku co się dzieje, ale potem fakty trafiły w niego jak kubeł zimnej wody. Nic nie mówiąc w biegu ubrał buty i nawet nie zakładając nic więcej na siebie zaczął biec. Dlaczego? Dlaczego ni poszedł wcześniej? A jeśli ona naprawdę tam poszła? Nie patrzył czy ktoś go goni, teraz najważniejsze było to czy ją znajdzie. Szybko znalazł się w parku i zaczął przemierzać w stronę małej polanki gdzie dziś się schował. I gdy tylko tam dotarł zobaczył ją. Uśmiechnięta stała na środku zamarzniętego jeziora. Zobaczywszy go pomachała mu, ale jemu nie było tak do śmiechu.
-Złaź stamtąd!- krzyknął co ją chyba nieco przeraziło bo uśmiech znikł z jej twarzy, a ona wolnym krokiem zaczęła zmierzać w jego kierunku. W pewnym momencie jego oczy powiększyły się widząc jak lud pod ciężarem dziewczynki załamuje się, a ona znika mu z oczu pod wodą.
-Sasuke!- jej krzyk odbijał się echem w jego głowie. Szybko wskoczył do jeziorka, ale szok od zimnej wody spowodował że nie potrafił się nawet ruszyć o milimetr. Widział jak jej bezwładne ciało zaczyna opadać w dół.
-Sakura!

-Sakura- powiedział patrząc z niedowierzeniem na dziewczynkę która teraz stała tak blisko jeziorka że w każdej chwili mogła na nie wejść. Znów uśmiechnęła się w jego stronę, a on poczuł jak po jego policzkach zaczynają płynąc łzy. To nie mogło być prawdą, dlaczego tego nie pamiętał? Dlaczego dopiero teraz sobie o tym przypomniał?
-Dziękuje że mogłam znów cię ujrzeć, teraz mogę spokojnie odejść- powiedziała obracając się wokół własnej osi i uśmiechając szeroko. Sasuke natomiast zaczął wolnym krokiem kierować się w jej stronę i tuż przed nią padł na kolana patrząc na jej roześmiana buzię.
-Przepraszam!- krzyknął chowając twarz w dłoniach
-Sasuke…
-To ja powinienem wtedy umrzeć! Nie ty! Byłaś taka niewinna kochałaś życie, a ja? Ja ci to odebrałem, zawsze ukrywałem się przed tobą, ale tylko po to byś mogła mnie znaleźć, chciałem żebyś mnie szukała i ty zawsze mnie znajdowałaś! Ale gdybym tylko wtedy wyszedł wraz z tobą! – krzyczał w jej stronę. Poczuł ja szarpie go za kurtkę tak że musiał na nią spojrzeć. Niespodziewanie poczuł jej delikatne usta na swoich. Delikatne muśniecie jej małych ust na swoich po czym jej wielki uśmiech.
-Kocham cię- ze szczęściem wymalowanym na twarzy mówiła te słowa, a Uchiha chciał ją od razu przytulic. Ale gdy tylko jego ramiona znalazły się na jej ciele ona zniknęła. Jak śnieg pod wpływem ciepła roztopiła się w jego ramionach. W jego rękach został tylko stary potargany czerwony szalik. Nie obchodziło go to czy ktoś teraz słyszy jego krzyk, ale w tym momencie potrzebował tego najbardziej. Była tu dla niego, była się z nim spotkać, a on tak po prostu o niej zapomniał, o tej która nigdy o nim nie zapomniała. Uderzył pięścią w śnieg, a z jego gardła wydobył się kolejny ryk. Niechętnie otworzył oczy i spojrzał w tafle jeziora . Widział swoje żałosne odbicie w nim. Nagle wstał i zaczął kierować się w stronę z której przyszedł. Biegł ile sił w nogach , a gdy znalazł się przed swoim domem nie wszedł do niego, a skręcił w stronę domu Sakury. Zapukał dwa razy mocno, a po chwili stanęła w nich zdezorientowana Miho. Nie czekał na zaproszenie, tylko od razu wprosił się do środka. Już widział dlaczego miał takie zahamowania żeby tu przyjść, bał się przypomnieć o niej, bał się pamiętać że to on ją zabił. Widział na ścianach wszędzie jej zdjęcia. Jej wesołą buźkę skierowana w stronę aparatu. Szybko zaczął wbiegać po schodach i z impotentem otworzył drzwi do jednego z pokoi. Było w nim ciemno, wiec zapalił światło, a coś w jego sercu pękło. Pokój był małej dziewczynki, wszędzie były pluszaki. Położył szalik na komodzie i wziął z niej zdjęcie. Była na nim ona i on, On jak zawsze z grymasem i delikatnym rumieńcem, ona wtulona w niego z wielkim uśmiechem. Odłożył zdjęcie i podszedł do zasłoniętego okna po czym rozwinął żaluzje. Znów poczuł jak po jego policzkach płyną łzy. Upadł na jej łóżko które znajdowało się przy oknie i próbował poczuć jej zapach, ale nie było go tu. Nie mógł się zachować tu po 8 latach.

Znów słyszał stukot o szybę. Wkurzony zwlókł się z łóżka i otworzył okno na oścież.
-Czego!- warknął i zobaczył przestraszoną minę różowowłosej.
-Miałą koszmar- powiedziała niepewnie, a on westchnął. Wyciągnął deskę zza łóżka i położył ją tak że teraz okna były nią połączone. Przez deskę przeszedł do jej pokoju i ułożył się w jej łóżku. Ona odłożyła pluszaka i przykrywając się kołdrą wtuliła się w jego ciało. Uwielbiał czuć to ciepło przy sobie, ale nigdy by jej tego nie powiedział. Przytulił ją mocniej do siebie i tak obydwoje zasnęli.

Zaśmiał się przez łzy ściskając jej kołdrę w pięści. Słyszał skrzypienie podłogi, wiedział że jej matka musiała wejść do pokoju, ale nie obchodziło go to , chciał tu być już na zawsze, chciał być teraz przy niej. Poczuł delikatną dłoń na ramieniu i odwrócił się w stronę kobiety.
-Przepraszam ja, to moja wina- szepnął. Nie rozumiał jak ta kobieta przez te wszystkie dni mogła być taka pogodna dla niego, taka szczęśliwa. Uśmiechnęła się do niego niepewnie i zebrała włosy z jego oczu.
-Chcesz ją zobaczyć?

Nie potrafił w to uwierzyć. Nie wiedział kiedy ostatni raz tak dużo płakał, ale znów miał ochotę to zrobić. Leżała przed nim. Jej drobna twarz otulona w biała poduszkę. Długie różowe włosy rozrzucone koło niej. A twarz taka spokojna. Była tu, była tuż obok niego, ale nie wiedziała o tym. Była w śpiączce od 8 lat i wszyscy wątpili w to że kiedykolwiek się jeszcze przebudzi. Rodzicie i jej matka zostawili go samego z nią, a on trzymał jej dłoń tak jakby nigdy nie chciał jej puścić.
-Kocham cię- szepnął całując jej chłodną dłoń. Tyle czasu na niego czekała, wiec teraz i on będzie czekał na nią, nawet jeśli miałby się zestarzeć przy tym łóżku.
-Wiem- usłyszał cichy głos i z niedowierzeniem spojrzał na jej twarz. Jej oczy były zamknięte, ale usta były wykrzywione w nikły uśmiech.
-Sakura?
-Długo ci to zajęło- szepnęła otwierając powoli powieki i pokazując mu swe szmaragdowe oczy. Czuł jak pusta w jego sercu zaczyna się wypełniać, a on sam znał już odpowiedź. Delikatnie musnął jej usta swoimi i uśmiechnął się w jej stronę tak jak ona to zawsze robiła.
-Tak wierzę w miłość- szepnął i znów przytulił jej dłoń do swojego policzka.


Wykorzystana piosenka przy pisaniu [LINK]



wtorek, 11 lutego 2014

2 seria. 45. Kocham cię

Od samego rana nie czuła się najlepiej. Rano zwymiotowała , a potem nie wcisnęła w siebie nawet małej kanapki. Nie zabawili długo w Kiri, Sakura potem jeszcze dość długo rozmawiała z matką, wyjaśniły sobie wszystko, ale chciała z samego rana wyjechać i Yume ich nie zatrzymywała. Wiedziała że dziewczyna chce wszystko wyjaśnić w swoim życiu i ona to rozumiała. Dostała adres Shena od Yume, gdzie mieszkał od kilkunastu lat, gdzie mieszkał wraz z Ami i nią póki nie nastały wypadki. Różowowłosa oczywiście obiecała, że gdy wszystko w końcu sobie poukłada to znów odwiedzi ją tym razem także z Sachiko i jej córeczką Lili. Patrzyła tempo na w boczną szybę , ciągle analizując słowa matki. A więc nawet sam Ren nie był jej ojcem, a wujkiem, więc powinna nazywać Yume ciotką, ale jakoś nie potrafiła teraz tak szybko zmienić tego. Poczuła że zwalniają i pytająco spojrzała w stronę brata. Ten tylko delikatnie się uśmiechnął w jej stronę i wskazał na budynek przed nimi. Spojrzała w tamtym kierunku i skrzywiła się nie rozumiejąc. Jednak Sasori niczego jej nie tłumaczył tylko wysiadł z samochodu trzaskając drzwiami. Obszedł go i jej także otworzył drzwi. Nie protestowała, chciała się tylko dowiedzieć dlaczego ja tutaj przywiózł.

1 dzień wcześniej:
Nie mógł uwierzyć w to co słyszał właśnie. Karymi tęczówkami patrzył się to na wuja, który mocno zaciskał pięści to na dziewczynę która weszła właśnie przez drzwi. Nie potrafił na szybko pojąc wszystkiego. Musiał kilka razy przemyśleć to co właśnie usłyszał i dopiero wtedy mógł się odezwać.
-Tato?- szepnął zdziwiony zatrzymując wzrok na swoim wujku i wyczekując odpowiedzi. Nie obchodziło go teraz nic po za tym dlaczego Madra chciał żeby wyszedł za jego córkę, a także za swoją kuzynkę, przecież to było nie etyczne. Mimo to jego wuj stał nie odzywając się słowem. A jego zastanawiało tylko jedno, czy Sakura także wiedziała że Mika jest córką Madary jak i jego kuzynką. Westchnął ciężko po czym włożył ręce do kieszeni. Miał tego wszystkiego dość i chyba nadeszła pora by mógł wyłożyć wszystkie karty na stół.
-Nie wiem co tu się dzieje, ale wiem jedno. Grozisz kobiecie którą kocham, próbujesz mnie z nią rozdzielić jeszcze od czasów liceum. Próbujesz wrobić mnie w małżeństwo z własną córką. Coś ukrywasz, nie wiem co, ale nie interesuje mnie to- spojrzał po wszystkich zimnym spojrzeniem. Musiał to zrobić, dla niej dla siebie dla nich- mam dość tego że próbujesz mi wszystko narzucić, nie chce takiego życia, nie chcę być dłużej twoją marionetką. Dlatego odchodzę- gdy tylko wypowiedział te słowa poczuł się w końcu lepiej. Miała rację, znowu. Widział jak źrenice wujka się rozszerzają a na jego twarzy maluje się złość.
-Nie możesz, tyle dla ciebie zrobiłem, jesteś mi coś winien!- krzyknął robiąc krok na przód. Normalnie zląkł by się krzyku wujka, ale teraz nie bał się. Wiedział czego chce i co musi zrobić by to osiągnąć. Prychnął na te słowa i uśmiechnął się delikatnie.
-Przez tyle lat próbował mi to uświadomić, a ja ślepo nie wierzyłem, ale teraz wiem że źle robiłem, potrafię przyznać się do błędu, a ty nie masz tu nic do gadania- po tych słowach chciał odwrócić się na pięcie i odejść, ale poczuł szarpnięcie. Odwrócił się natychmiast i nie spodziewał się tego co nastąpiło…


Nie sądziła że to może się wydarzyć w tej chwili. Nie wiedziała co robić dalej. Miała teraz jeden cel, ale ta wiadomość całkowicie zaburzyła jej harmonię. Spojrzała  z wyrzutem na brata, który w skupieniu prowadził samochód. Jakąś godzinę temu opuścili szpital, a ona od tamtego momentu nie odezwała się do niego nawet słowem. Miała mu za złe to co zrobił, chociaż wiedziała że zrobił to dla niej, dla jej dobra bo widział że nie czuła się najlepiej. Dotknęła delikatnie swojego brzucha i mimowolnie się uśmiechnęła.
-Powiesz mu?- usłyszała w końcu głos brata i spojrzała na niego. Niepewnie uśmiechał się w jej stronę. Westchnęła i odwzajemniła uśmiech. Nie powinna się na niego złościć, a tym bardziej że to on zauważył ze mogłaby być w ciąży, bo ona była święcie przekonana że wymioty i osłabienie jest spowodowane zatruciem i zmęczeniem przez te wszystkie wiadomości.
-Nie wiem- odpowiedziała szczerze. Chciała powiedzieć mu te wspaniałą nowinę, ale nie wiedziała czy powinna. Bo jeśli Sasuke nie wyswobodzi się z rąk Madary to nie ma co liczyć na to że mu powie. Woli sama wychować to dziecko niż pozwolić by wuj ukochanego mógł położyć na nim łapska.
-Jak to nie wiesz? Przecież chyba nie chcesz wychowywać go sama?- kolejne pytanie i kolejne mieszane uczucia. Oczywiście że nie chciała wychowywać dziecka sama, ale przecież nie może go też narażać. Chce to dziecko urodzić, chce też by mężczyzna którego kocha wiedział że będzie miał potomka, chcę z nim tworzyć rodzinę, ale nie jest pewna czy aby na pewno jest zdolna teraz mu wszystko powiedzieć. Nie mogła uwierzyć że to się w ogóle stało. Ale w tamtych chwilach nie myślała o zabezpieczeniach i konsekwencjach. Teraz kiedy chciała zapomnieć o chłopaku okazało się że jest w 5 tygodniu ciąży. Naprawdę chyba coś ją prześladowało.
-Nic nie rozumiesz- szepnęła i poczuła jak brat nagle zaczął hamować. Nie było to ostre hamowanie bo wiedział że musi teraz uważać na dziewczynę, ale mimo wszystko nie potrafił inaczej zareagować. Zjechał na pobocze , wyłączył silnik i spojrzał na nią gniewnym spojrzeniem.
-Nic nie rozumiem tak?! To może w końcu z kimś porozmawiasz co!? Ostatnio w ogóle nie masz czasu ani dla mnie ani dla Sachiko, kochamy cię, jesteś dla nas ważna, ale ty nas po prostu od siebie odsuwasz! Myślisz że to że nie jesteś naszą biologiczną siostrą coś zmienia? Jesteś idiotką próbując sprostać temu wszystkiemu sama! Masz nas, masz tylu przyjaciół, ale nie bo po co, jestem taka wspaniała i dam sobie rade sama! Przestań w końcu próbować dać sobie rada sama i wyżyj się, pokaż że jesteśmy ci potrzebni!- nie potrafił już wytrzymać. Wiedział że krzyk był tu nie potrzebny ale nie potrafił inaczej. Widział przerażenie w jej oczach a potem łzy, ale nie przestał mówić. Brakowało mu tej silnej Sakury, a zarazem tak kruchej, którą mógł zawsze bronić. Nienawidzi tego klosza który założyła w okól siebie, nie pozwalając nikomu podejść. Gdy tylko skończył przeklął na siebie w myślach, ale nie odezwał się więcej.
-Boję się- wyszeptała w końcu ocierając łzy i patrząc mu prosto w oczy. Zrozumiała, w końcu zrozumiała że nie jest w tym wszystkim sama. Przecież jest tu z nią, troszczy się o nią więc dlaczego ma to trzymać w sobie? Poczuła jego dłoń na policzku i delikatny uśmiech.
-Nie masz czego, wiesz że zawszę tu będę- odparł ścierając jej łzę z policzka, a ona nie wytrzymała, odpięła pas i wtuliła się w tors brata. Tak bardzo jej tego brakowało, czuła się znów potrzebna. Czuła się jak mała dziewczynka, ale nie przeszkadzało jej to, bo przecież każdy dorosły chce czasami poczuć się jak dziecko.
-Kocham cię- szepnęła wtulając twarz jeszcze bardziej w tors brata.
-Wiem, ja ciebie tez- szepnął całując ją w czubek głowy i głaskając uspokajająco po włosach. Czekał aż dziewczyna się uspokoi. Wiedział że teraz będzie bardziej pewna siebie i na pewno będzie w stanie sprostać wizycie w domu prawdziwego ojca. Po chwili jednak dziewczyna oderwała się od chłopaka i spojrzała prosto w jego oczy. Dziwnie czuł się mając swoją siostrę tak blisko siebie. Czuł jej oddech na policzku , a przed sobą miał jej załzawioną twarz. Przełknął cicho ślinę i dalej patrzył w jej szmaragdowe oczy. W tym momencie się nienawidził, ale nie wykonał żadnego ruchu. Czekał aż ona coś powie, albo zrobi. Uśmiechnęła się delikatnie i odsunęła od niego, a on poczuł jakby ulgę i trochę zawiedzenie?
-Muszę ci coś powiedzieć- tym razem ton jej głosu był dość poważny, także i on spoważniał, skoro chce z nim o czymś porozmawiać to on oczywiście jej wysłucha.

1 dzień wcześniej:
Sprawdził chyba już wszystkie kanały w telewizji, a mimo to dalej nie wiedział co ze sobą zrobić. Siedział na tej kanapie, a raczej leżał od samego rana a zbliżał się już wieczór. Sasori już dawno powinien u niego być, a dostał od niego tylko krótkiego esa że dziś coś mu wypadło i koniec. Nie odbierał telefonów nie odpisywał na eski, zero kontaktu. Dzwonił do Deidary czy zrobią dziś jakiś wypad na miasto, ale tamten także nie odbierał telefonów co było aż dziwne bo on nawet w najgorszych sytuacjach potrafił go odebrać. Chciał się o niego pomartwić, ale dostał wiadomość później że wyjechał z miasta i wróci za tydzień. Nie sądził że nastanie taki dzień, kiedy będzie żałował że nie ma kto na niego ponarzekać ani pokrzyczeć. Poczuł jednak po chwili wibracje w telefonie i ze zrezygnowaniem sięgnął do kieszeni spodni skąd wyciągnął telefon i spojrzał na ekran. Zmarszczył brwi i odczytał wiadomość.
Sasuke:
Liceum Konoha
Zdziwił się wiadomością od brata, ale mimo to mogło to być coś poważnego, chociaż tamten wolał zawsze rozwiązywać sprawy sam. Westchnął i powoli zwlókł się z kanapy. Ubrał sweter, narzucił kurtkę na ramiona, ubrał buty i zabierając kluczyki z kuchni wyszedł z domu. Nienawidził takiej pogody, ale przynajmniej nie padało z czego bardzo się cieszył. Szybkim krokiem znalazł się w samochodzie. Włączył radio i zaczął kierować się w dobrze znaną mu stronę. Mimo że już dawno nie był pod danym budynkiem to kiedyś uczęszczał tam do szkoły i dobrze wiedział gdzie ów budynek się znajduje. Nie jechał długo, gdyż do szkoły mieli blisko z domu. Wysiadł z samochodu trzaskając drzwiami i zaczął kierować się w stronę bramy szkoły. Rozejrzał się za samochodem młodszego brata, ale nigdzie go nie dostrzegł. Przeklął siarczyście w myślach za to że dał się pewnie nabrać na jakiś głupi dowcip brata, ale zauważył że furta od bramy jest otwarta. Mimo wszystko chciał już wracać do domu, ale coś go ciągnęło w tamtą stronę. Przeszedł przez bramę i wtedy dostrzegł cień na schodach. Uśmiechnął się cierpko i zaczął się kierować w tamtą stronę już bardziej żwawym krokiem. Jego brat siedział na schodach. Mimo że paliło się światło to on akurat siedział w cieniu. Twarz miał schowaną w dłoniach.
-Na sentymenty ci się zebrało?- zapytał sarkastycznie Itachi dobrze znając swojego brata czekał na jakaś sarkastyczną odpowiedź, ale nic się nie wydarzyło. Sasuke nie powiedział nawet słowa co trochę zmartwiło brata.
-Sasuke?- tym razem ton jego głosu był niepewny. Podszedł do brata i chciał go szturchnąć gdy ten nagle podniósł głowę, a na twarzy Itachiego pojawił się grymas.
-Aż tak źle?- zapytał z prychnięciem Sasuke patrząc na brata. Był cały przemoczony, jakby wpadł do basenu, trząsł się, ale nie to było najgorsze dla jego starszego brata. Z wargi leciała mu krew, była cała rozwalona, a na prawym oku robiło się wielkie limo.
-Co ci się stało?- podszedł od brata i próbował dostrzec jego twarz w tym cieniu. Nie podobało mu się że ktoś go tak urządził, a przecież wiedział że jego młodszy braciszek umie się bić i nigdy nie przegrywa.
-Nie muszę ci się spowiadać- odparł szorstko, ale to nie odtrąciło Itachiego. Wręcz przeciwnie, brat westchnął i usiadł koło brata.
-Jasne że nie, ale inaczej byś nie pisał- odparł i spojrzał z uśmiechem na Sasuke. Tamten tylko prychnął i spojrzał przed siebie. Siedzieli chwile w milczeniu,  ale starszy Uchiha nie miał zamiaru wyciągać informacji z brata co się stało. Wiedział ze chłopak chciał z nim pogadać, ale nie był osobnikiem który uwielbia się zwierzać, dlatego wiedział że potrzebuję chwilę czasu.
-Byłem w firmie Takumiego dać rezygnację Sakury z pracy, nie wiem dlaczego nie pytałem, poprosiła to zaniosłem ją. Tam dowiedziałem się przez przypadek że Mika jest córką Madary, zrezygnowałem ze wszystkiego dla niej, odszedłem z firmy od Madary. Uwolniłem się, Haru nie chciał się zgodzić, uderzył mnie, chciałem mu oddać, ale nie potrafiłem, nie chciałem robić większego zamieszania. Widziałem szał w jego oczach, uderzył mnie kilka razy, potem Madary go powstrzymał i wyszedł, tak po prostu nie patrząc na mnie, nie oddałem mu, nie uderzyłem nikogo, nie chciałem kłopotów- westchnął i dalej patrzył przed siebie. Poczuł nagle dłoń na swojej głowie, a gdy spojrzał zdziwiony w stronę brata ujrzał wielki uśmiech na jego twarzy. Nie rozumiał go, ale na jego twarzy momentalnie także pojawił się uśmiech.
-Naprawdę wydoroślałeś- stwierdził Itachi, a Sasuke znów prychnął.
-Ja to robię dla niej, a księżniczka nie potrafi nawet odebrać telefonu
-Jutro na pewno się odezwie, a teraz chodźmy się napić- Itachi wstał i podał bratu dłoń z której on oczywiście skorzystał.
-A tak poza tym to czemu jesteś cały przemoczony i gdzie twój samochód?
-Kiedy wyszedłem z firmy nie chciałem wsiadać za kółko, wiec zacząłem krążyć, dzwoniłem do niej, ale ma wyłączony telefon i skończyłem tutaj- wytłumaczył wsiadając do ciepłego samochodu.
-A wiec lepiej jak napijemy się w domu, ojciec się na pewno ucieszy- na to stwierdzenie uśmiech wszedł na twarze obu braci. Wiedzieli że Fugaku nie przepada za Madarą i teraz kiedy jego synowie nie chcieli mieć nic wspólnego z nim ojciec będzie z nich bardzo dumny.

Było już dość późno, ale widziała że światła w domu się świecą. Siedziała w fotelu jak zamurowana i nie wiedziała co dalej ma robić. Mimo iż powiedziała wszystko bratu byli w domu po wszystkie papiery to teraz czulą się niepewnie. Wiedziała że teraz czeka ją rozmowa z ojcem, z tym prawdziwym. Zastanawiała się tylko czy on wiedział o tym że mieszkała tak niedaleko niego. Spojrzała znów niepewnie na brata i westchnęła, wiedziała że musi załatwić to sama chociaż wolałabym by i on udał się z nią tam, ale i tak była mu wdzięczna za to że tyle czasu poświęcił dla niej.
-jest już dość późno a ty masz jeszcze jeden przystanek do zaliczenia- odezwał się w końcu czerwono włosy, a ona tylko spiorunowała go wzrokiem. Miał rację i ona dobrze to wiedziała. Wypuściła powietrze z płuc po czym otworzyła drzwi i nie patrząc za siebie zaczęła kierować się w stronę domu w którym powinien znajdować się jej ojciec. Teraz obawiała się tego by nie otworzyła jej żadna kobiet z którą mógł związać się jej ojciec. Słyszała jak Sasori odjeżdża ale nie miała mu tego za złe, ponieważ ustalili że jak będzie chciała żeby po nią przyjechał to zadzwoni. Spojrzała na tabliczkę przy drzwiach i przełknęła ślinę.
Shen Haruno, a więc jednak dalej tu mieszkał. Niepewnie zapukała cicho, ale nie słysząc nadchodzących kroków zadzwoniła dzwonkiem. Dalej nic nie słyszała, a może spał i zapomniał zgasić światło. Nie pomyślała o tym, chciała się wycofać kiedy coś usłyszała. Zdrętwiała, mimo wszystko spotkanie z ojcem po tylu latach było czymś . Poczuła jak robi jej się słabo, ale musiała wytrzymać, przecież nie może teraz puścić pawia przed drzwiami. Drzwi zaczynały się powoli otwierać a przed nią wyrósł mężczyzna z czerwonymi włosami i ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy. Spojrzał na nią z zaskoczeniem z które widniało w jego zielonych oczach, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
-Ami- szepnął cicho po czym pokręcił przeczącą głową i znów spojrzał na nią pytająco. A ona, nie wiedziała co ma powiedzieć, przecież nie wypali, cześć jesteś moim ojcem przyszłam cię zobaczyć i coś ci dać.
-Mogę w czymś pomóc?- znów usłyszała jego głos. W tym momencie chciała się do niego przytulić, był taki podobny do Rena, ale on był jej prawdziwym ojcem. Nie wiele myśląc wbiegła w niego i objęła go mocno ramionami. Wdychała jego zapach nie bacząc teraz na konsekwencje. Był zaskoczony tym co właśnie się wydarzyło, nie wiedział co się dzieje, a od ciężaru dziewczyny aż cofął się dwa kroki w głąb mieszkania. Spojrzał na różowewłosy na jej głowię i delikatnie chwycił ją za ramiona. Odepchnął delikatnie od siebie i spojrzał na jej załzawioną twarz. Łzy leciały z jej zielonych oczu, po delikatnej skórze na jej policzkach. Starł jedną z łez z jej policzka i znów spojrzał w jej oczy. Były takiej samej zieleni jak jego, a jej twarz była taka podobna do jego zmarłej żony.
-Tata- szepnęła niepewnie dziewczyna i po chwili poczuła szarpnięcie. Silne ramiona mężczyzny objęły ją mocno i po chwili oboje upadli na podłogę. Nie za bardzo wiedziała co na początku się dzieje, ale Shen był w nią wtulony , a głowę chował w jej włosach.
-Sakura?- tym razem to on jakby zapytał niepewnie, a ona tylko kiwnęła głową i poczuła mocniejszy uścisk. Nie wiedziała ile tak siedzieli, ale wiedziała że dość długo, ale nie chciała przerywać tej chwili. Tak bardzo brakowało jej tych objęć.
-Wybacz mi- znów odezwał się i tym razem oderwał się od niej i spojrzał na nią szczęśliwy.
-Nie mam za co- odpowiedziała i tym razem to ona otarła jego łzy.
-Przepraszam że cię zostawiłem po jej śmierci, przepraszam za to wszystko, przepraszam że nigdy się nie odezwałem, ale po śmierci brata bałem się jeszcze bardziej cię zabrać a potem zniknęłaś i nie wiedziałem gdzie jesteś, przepraszam- mówiąc to patrzył ciągle w jej oczy, a ona czulą się naprawdę szczęśliwa, niestety chwile szczęścia musiało coś przerwać, a mianowicie jej mdłości.
-łazienka- powiedziała i szybko wstała z podłogi. Shen pokazał jej drogę, a ona szybko się tam udała. Po chwili wyszła i spojrzała na niego. Był zdziwiony tym co właśnie zaszło. Sakura wtedy chwyciła się za brzuch i uśmiechnęła niepewnie.
-Będziesz dziadkiem?- powiedziała wzruszając delikatnie jednym ramieniem. Widziała szok wymalowany na jego twarzy a zaraz szczęście i znów jak ją przytula. To jednak był najszczęśliwszy dzień w jej życiu.
-Więc moja córeczka nie jest już Haruno?- i tego pytania się w ogóle nie spodziewała.
-Może najpierw usiądziemy?- zapytała , oczywiście ojciec zaprowadził ją do salonu, gdzie zgarnął teczki ze stołu, a jej uwagę przykuło jedno z nazwisko. No tak przez te chwile szczęścia zapomniała co tak naprawdę miała zrobić. Ojciec przyniósł dwie herbaty, jakieś ciasteczka i usiadł koło niej.
-Więc?- ponaglił ją a ona ciężko westchnęła.
-Nie wyszłam za mąż jeszcze, a ojcem dziecka jest Uchiha- powiedziała szybko. Widziała jak mięśnie na twarzy jej ojca tężeją a on sam patrzy na nią niedowierzając.
-Za nim mnie osądzisz to nie chodzi mi o Madare, tylko o Sasuke. Chodziłam z nim do liceum, tak jest prezesem w firmie Madary, ale postawiłam mu warunek gdzie musi wyjść spod jego rąk inaczej nigdy nie będziemy razem- ominęła oczywiście to że Sasuke nic nie wie o jej ciąży. Patrzyła na zamyślonego ojca który przez dłuższa chwilę się nie odzywał.
-A wiec wiesz co nieco o Madarze?- zapytał nie pewnie jakby nie chciał wdrążać ją w ten temat.
-Zastanawia mnie dlaczego jeszcze jest na wolności
-Nie mamy na niego dowodów, mimo tylu lat nie potrafimy na niego nic zdziałać- odparł Shen ze zrezygnowaniem. Sakura tylko uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę i dotknęła dłoni ojca.
-Gdyby nie to nie wiedziałabym że gdzieś tu żyje mój prawdziwy ojciec i matka, a wujek Ren nie zostawił mnie z pustymi rękami- nie spodziewała się że tak łatwo będzie w stanie przyzwyczaić się do tego ze nazwie Rena wujkiem. Wyciągnęła z torby którą miała przy sobie jedna dużą teczkę w której było wszystko na temat, podała ja ojcu, a on nie wierząc własnym oczom spojrzał na nią zaskoczony.
-To musi , znaczy przepraszam- wstał nagle i spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem, ona tylko pokiwała przecząco głową i uśmiechnęła się w jego stronę.
-Wiem, musisz to dać jak najszybciej i ja jak najbardziej to popieram, ale czy mógłbyś mnie gdzieś podrzucić po drodze?- zapytała nie pewnie, a on tylko uśmiechnął się w jej stronę i przytulił jeszcze raz mocno.

Nie był w najlepszym humorze, od dwóch dni był bezrobotny, mimo iż ojciec chciał by zaczął pracować u niego to nie chciał tego robić. Musiał sam do czegoś dojść. Patrzył na to całe rodzinne zgromadzenie przy stole. Było już grubo po 22 a w domu wszyscy siedzieli w kuchni i zajadali się czymś żwawo o czym rozmawiając. Matka chodziłą dość późno spać, ale ojciec zawsze kładł się wcześniej by móc rano wcześnie wstać. Jego brat przeważnie lenił się w domu, chociaż jak dostał jakieś ważniejsze zlecienie od ojca to też nie było go czasami w domu po kilka dni. Po chwili usłyszeli dzwonek do drzwi i tym zdziwił się jeszcze bardziej bo kto normalny o tej godzinie do kogoś przychodzi. Ze zrezygnowaniem wstał od stołu i ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Gdy tylko je otworzył czuł jak się w nim gotuje. W drzwiach stał a uśmiechnięta delikatnie różowowłosa dziewczyna. Chłopak z z grzeczności wpuścił ją do domu i zmierzył ją wzrokiem od stóp do głowy. Wyglądała na dość zmęczoną, jednak nie zamierzał odpuścić.
-No proszę, a więc księżniczka postanowiła się pojawić- powiedział z sarkazmem, a ona momentalnie odwróciła się w jego stronę i żałowała że jednak weszła do środka i już zdążyła ściągnąć buty.
-Co cię ugryzło?- zapytała pokazując grymas na twarzy.
-Ty!- warknął i dalej się jej przyglądał oparty o drzwi. Ona tylko wywróciła oczami i włożyła ręce do kieszeni kurtki.
-Zachowujesz się jak dziecko- odparła ciągle patrząc na niego.
-A ty nie potrafisz nawet głupiej komórki odebrać, zwolniłem się z pracy, wydzwaniam do ciebie a ty nie potrafisz nawet odebrać! Wielka księżniczka!- krzyknął i wtedy w korytarzu pojawiła się jego cała rodzina ale oni nawet nie zauważyli ich bob byli zbyt zajęci kłóceniem się ze sobą.
-O wielki panicz Uchiha w końcu postanowił dorosnąć i zaczął żyć bez klosza wujaszka!- tym razem to ona podniosła głos, cieszyła się ze jej ukochany w końcu wyswobodził się spod skrzydeł Madary, ale nie zamierzała od razu rzucać mu się na szyje.
-Przynajmniej zawsze potrafię od ciebie odebrać telefon!- warknął znowu tym razem zbliżając się do niej trochę, tak że stał przed nią i patrzył na nią z góry. Patrzyli sobie w oczy z jakby nienawiścią, ale także i miłością.
-Miałam coś ważnego do załatwienia, ale jak widzę nie raczysz mnie wysłuchać bo twojego wielkie EGO zasłania ci cały świat!- odparła zdenerwowana.
-Co może być ważniejszego od tego że nie odbierasz!- znów krzyknął a ona nie wytrzymała i złapała go jedną dłonią za koszulę, a druga siebie za brzuch.
-Nie wiem może twoje dziecko!- Warknęła , a on momentalnie ucichł i spojrzał pierw w jej zielone oczy a potem na rękę która znajdowała się na jej brzuchu. Zrobił krok w tył
-Sakura- usłyszała pisk Mikoto i wtedy dopiero ją ujrzała, chciała się odezwać ale poczuła szarpnięcie za nadgarstek i znów stała przed najmłodszym Uchihą twarzą w twarz. Patrzył na nią skupiony.
-Dziecko?- szepnął patrząc na nią uważne. Ona tylko przełknęła ślinę i kiwnęła głową. Patrzyła dokładnie na jego reakcje. Najpierw był poważny, a po chwili na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech. Złapał ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Zaczął składać na jej ustach delikatne pocałunki, w ogóle nie przejmował się tym że jego rodzina im się przygląda, tylko całował ją tak jak potrafił najlepiej. Czuł jak cały jego świat znajduje się w jego objęciach. Drugą dłonią dotknął delikatnie jej policzka i uśmiechnął się do niej.
-Kocham cię- szepnął i znów wpił się w jej usta. Słowa które tak dawno temu chciał wypowiedzieć. Czuła się najszczęśliwsza kobietą na świecie. Jej życie nareszcie zaczynało się układać, chłopak którego kochała od zawsze kochał także ją czy można było chcieć od życia czegoś więcej. W dodatku ich miłość uzupełniało dziecko które rozwijało się w niej. Nie chciała go znów stracić i wiedziała że teraz zrobi wszystko by to osiągnąć, a on? On będzie starał się o rodzinę, jego dwa największe skarby są teraz w jego ramionach i na pewno pozostanie tak już na zawsze.




I tak nastąpi jeszcze tylko epilog i będziemy musieli pożegnać się z tym opowiadaniem. Cieszę się że wytrwaliście ze mną do końca tego opowiadania.
Druga sprawa to odpowiedź na pytanko to tak nowy blog także będzie o parze SasuSaku i nawet podam wam już adres tego bloga. Prolog powinien pojawić się jeszcze dziś albo jutro mam nadzieje że wam się spodoba i także będziecie śledzić losy Sakury i Sasuke na nowym blogu.
Info dla was jest takie że blog będzie nieco różnił się od tego, ale także będzie motyw trochę szkoły :D

No więc chyba tyle i do następnej :*
A to link do nowego bloga [LINK]



poniedziałek, 3 lutego 2014

2 seria. 44.Kim jest Shen?

Leżał na swoim łóżku wpatrzony w sufit. Ręce miał założone za głową, a sam był strasznie zamyślony. Czy dobrze zrobił puszczając ją samą? Czy nie powinien iść razem z nią. Ale mimo tego wszystkiego sama mu powiedziała że ona musi uporządkować swoje sprawy , a on swoje. Spędzili trochę czasu na cmentarzu, a potem odwiózł ją pod dom i pojechał na chwilę do biura po czym wrócił do siebie i tak leżał nie wiedząc co ze sobą zrobić. Spojrzał kątem oka na zegarek, który wskazywał przeszło pierwszą. Westchnął i obrócił się na bok. Powinien już iść spać by jutro zacząć coś robić ze sobą. Sakura miała racje, musiał załatwić swoje sprawy, co oznaczało że musiał wydostać się z rąk wujka. Ostatni raz spojrzał na zegarek po czym zamknął oczy, rozmyślał jeszcze jakiś czas o dziewczynie, która tyle przez niego wycierpiała po czym zasnął.

Gdy tylko Sasuke odwiózł ją do domu, od razu skierowała swe kroki pod ziemny prysznic po czym udała się znów do pokoju ojca. Było dopiero po 20 więc miała jeszcze trochę czasu. Musiała przejrzeć kilka tych dokumentów, a potem spakuje się na drogę do swojej matki, a raczej kobiety która próbowała ją wychowywać. Wchodząc do pokoju ojca zapaliła światło i ze zrezygnowaniem spakowała wszystkie dane o niej i o matce do pudła po czym odstawiła je na ziemie. Cieszyła się że miała tyle pamiątek po matce, ale chciała się dowiedzieć czegoś o niej, od kogoś kto ją znał. Myślała nad zawartością drugiego pudła. Może tam znajdzie coś jeszcze o niej? Może uda się jej w końcu dowiedzieć czego od niej wszyscy chcą. Drżącą ręką zaczęła odklejać taśmę i wysypywać teczki z pudła. Zdziwiła się widząc pełno szarych dużych kopert, albo teczek podpisanych datami. Przejechała po nich dłonią po czym zaczęła układać teczki datami. Później zabrała się za koperty które tak samo były podpisane datami, ale na każdej kopercie widniał także napis „dowody”. Nie bardzo rozumiała o co tu chodzi, ale przecież zostało jej to zostawione by się dowiedziała, prawda? Chciała jak najszybciej się wszystkiego dowiedzieć, ale mimo wszystko ciągle miała opory czy na pewno powinna, a co jeśli dowie się czegoś czego nie powinna? Odprężyła się po chwili jednak i delikatnie uśmiechnęła. Skoro ojciec zostawił to jej to musiało być coś ważnego. Nie czekając już dłużej otworzyła jedne akta i zaczęła wertować pierwszą kartkę.

„Dokument sporządzony dnia 21.04.1987 roku. Oskarżony wyparł się wszystkiego, czego można było się spodziewać po jednym z najbardziej wpływowych ludziach w kraju. Oskarżenia po jakimś czasie z nieznanych powodów zostały wycofane, jednak osobnik pozostał pod stała obserwacją policji. Mimo to nie wydarzało się nic o co był oskarżony, dlatego całodobowa obserwacja została odwołana
Ami Haruno”

Nie rozumiała za bardzo tych słów, ale po chwili przełknęła głośniej ślinę gdy na samym dole znajdowało się zdjęcie osoby o której była mowa, jak i jego dane.
-Uchiha Madara- powiedziała sama do siebie i szybko chwyciła kopertę na której pisało dowody i ta sama data co na aktach. Szybko rozerwała kopertę i tak szybko jak wyciągnęła rzeczy z niej tak szybko odrzuciła je na bok. Czuła że serce zaraz wyskoczy jej z klatki piersiowej. Nie spodziewała się ujrzeć zdjęć i to jeszcze takich. Chwyciła się ręką za buzię i poczuła jak resztki jedzenia znów próbują wydostać się na zewnątrz. Szybkim krokiem udałą się do łazienki i klękając przed sedesem pozwoliła opróżnić sobie żołądek. Za dużo stresu i wszystkiego jak na jeden dzień. Poczekała jeszcze chwilę aż fale mdłości przejdą po czym podniosła się, przemyła delikatnie twarz i oddychając głęboko wróciła na łóżko. Musiała być silna by przejrzeć to wszystko dlatego wzięła jeszcze jeden głęboki oddech po czym spojrzała znów na zdjęcia. Znajdowały się na nich ciała, zmasakrowane, jakby ludzie na nich znajdujący się wycierpiały największe katusze. Nie rozumiała tego za bardzo, ale po chwili zaczęła co chwilę przeglądać wszystkie akta i dowody znajdujące się w kopertach. Powoli zaczynała rozumieć co tu się dzieje. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Wszędzie znajdowały się oskarżenia dotyczące Madary, a w dowodach znajdowało się wszystko co mogło by wsadzić go za kratki, ale dlaczego to nie zostało opublikowane? Nie mogła w to uwierzyć, że wuj Sasuke jest w te wszystkie sprawy zamieszany. Były tu podejrzenia o  zamieszanie w narkotyki, dowody na to ze maczał w tym palce, były tu dowody na to że jeśli ktoś zagrażał jego stołkowi politycznemu, ta osoba znikała i po jakimś czasie znajdowano ją martwą. I było tu tego o wiele więcej. Nim się obejrzała godzina wskazywała 5 rano, a ona skończyła wertować dopiero to wszystko. Znalazła jeszcze jedną kartke, przeczytała ja na szybko po czym włożyłą do kieszonki. Przeklęła w myślach na to wszystko, a więc tego chciał od niej Madara wraz z jej ojczymem, jeśli mogła go tak nazywać skoro osoba którą mówiła że jest jej matką wcale nią nie była. Spakowała wszystko z powrotem do pudła i schowała pod łóżko, musiało to ujrzeć światło dzienne, ale najpierw musi się dowiedzieć, dlaczego jej ojciec nie przekazał tego wszystkiego policji tylko to ukrywał. Przecież wszędzie był podpis jego , albo jego matki. Udała się do swojego pokoju pod prysznic, po czym ubierając ciepłe leginsy i koszulę udała się po schodach na dół. Nie czuła się najlepiej dlatego nic nie zjadła, ale mimo wszystko musiała jak najszybciej wyjechać do „matki” by dowiedzieć się co nieco, a miała nadzieje że tamta wszystko jej wyjaśni. Gdy tylko znalazła się w kuchni robiąc ciepłą kawę usłyszała jak ktoś dobija się do jej drzwi. Spojrzała mimochodem na zegarek, który wskazywał 7 raną i westchnęła. Zastanawiała się kogo niesie o tej godzinie do niej. Ze zrezygnowaniem ruszyła w stronę drzwi i gdy tylko ujrzała w nich uśmiechniętego Sasoriego zdziwiła się.
-Cześć siostrzyczko- powiedział czochrając delikatnie jej głowę, po czym wpraszając się do środka. Ona tylko patrzyła na niego w milczeniu. Przez jej głowę przechadzało się teraz tysiące myśli. Skoro był od niej starszy o 6 lat to musiał ją pamiętać, musiał pamiętać swoją prawdziwą siostrę prawda? Więc dlaczego nigdy nic nie powiedział? Przecież gdy zmarła on miał 7 lat więc musiał coś wiedzieć. Zaczęła kierować się za nim do salonu, stanęła w drzwiach oparta o framugę patrząc jak chłopak wychodzi z kuchni z kubkiem kawy w ręce. Kładzie gazetę na stole i prostuje się. Patrzy na nią pytającym wzrokiem z tym jego delikatnym uśmiechem.
-Twoja prawdziwa siostra nie żyje- powiedziała nawet nie wiedząc że te słowa tak szybko wyjdą z jej ust. Ale najgorsza była jego reakcja. Kubek który przed chwilą trzymał w ręce wypadł z jego ręki rozbijając się o panele i rozlewając po nich gorącą ciecz. Sam chłopak stanął jak wryty patrząc na nią wielkimi oczyma. Jego ręce  zaczęły się trząść , a on sam nie potrafił nic powiedzieć…


Wyjechał dziś trochę wcześniej niż zazwyczaj do pracy bo musiał jeszcze wstąpić do biura Takumiego by podać mu papier od różowowłosej, po czym musiał udać się do siebie do biura i także pomyśleć o tym co zrobić by wydostać się spod skrzydeł wujka. Co chwilę jednak patrzył na wyświetlacz telefonu czy czasami dziewczyna się nie odzywała. Nie chciał przegapić wiadomości od niej, chciał być przy niej gdy będzie tego potrzebowała. Niestety jedyne wiadomości jakie dostawała to od Miki że stęskniła się za nim, ale olewał je całkowicie wiedząc że dziewczyna oszukuje go. Kilka razy już wybierał numer do Haruno by dowiedzieć się czy wszystko u niej w porządku, ale nie mógł się przemóc. Dojechał do budynku, gdzie mieściła się firma jego biznesmenowy wspólnika. Wyłączył silnik po czym opuścił samochód i udał się od razu do windy. Wcisnął guzik na ostatnie piętro i nie czekając długo ruszył ku górze. Gdy tylko znalazł się tam od razu zaczął kierować się do biura szefa tego budynku. Miał dać tylko mu rezygnacje Sakury i powinno go tu nie być, ale gdy tylko wszedł do biura Rena od razu zatrzymał się i spojrzał na osoby znajdujące się w środku. Musiał przyznać że oni tak samo jak on byli zaskoczeni ze go tu widzą.
-Sasuke?- odezwał się jeden ze starszych mężczyzn przyglądając się chłopakowi swymi czarnymi tęczówkami.
-Co tu robisz wujku?- zapytał gdy doszedł do siebie, po czym zamknął za sobą drzwi i podszedł bliżej biurka za którym siedział Ren, obok niego stał Haru, a na wygodnej kanapie siedział Madara popijając kawę.
-To samo mógłbym zapytać ciebie, powinieneś być w swoim biurze- odparł łagodnie, ale z chłodem w głosie.
-Mam sprawę- zerknął kątem oka na szefa firmy po czym położył na jego biurku kopertę i czekał na reakcje mężczyzny. Takumi od razu złapał za kopertę i otworzył ja. Po przeczytaniu krótkiej zawartości zgniótł kartkę i wyrzucił ja do kosza po czym przeklną siarczyście pod nosem.
-Nie zgadzam się!- warknął w stronę Uchihy jakby to on był sprawcą tego że dziewczyna postanowiła odejść z firmy i nie była w stanie sama mu tego przekazać tylko przez jakiś świstek papieru.
-Raczej nie masz tu zbyt wielkiego zdania- odparł chłodno Uchiha. Chciał jak najszybciej opuścić to towarzystwo, ale wiedział że jednak chyba zabawi tu trochę dłużej.
-Co się dzieje?- zapytał ciekawy Madary błądząc wzrokiem od Sasuke do Rena chcąc się dowiedzieć dlaczego jeden z nich wpadł nagle w złość.
-Sakura postanowiła zrezygnować z pracy u mnie- odparł chłopak uspokajając się trochę, ale młodego Uchihę najbardziej zdziwiła reakcja wuja. Wpadł jakby w szał, odstawił kubek z kawa na stół i wstał momentalnie.
-Nie może- warknął, a po chwili się opamiętał wiedząc że znajduje się tutaj jego siostrzeniec. Jednak on nie był w stanie nic powiedzieć, był w szoku, a gdy już otwierał usta by coś wydukać na temat nagłej agresji w głosie wujka, ktoś z hukiem wpadł do pomieszczenia.
-Mam dość ojcze- krzyknęła jakaś dziewczyna pokazując na Madare palcem, ale po chwili jednak zrobiła się cała blada na twarzy tak samo jak większość osób. Sasuke już nie wiedział do końca co się dzieje. Patrzył ciągle na dziewczynę , która wpadła do biura i nazwała Madarę swoim ojcem, wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to że osobą tą była Mika, jego narzeczona a jak się teraz okazało także jego kuzynka.

Siedzieli naprzeciwko siebie w ciszy, chłopak nie był w stanie nawet zerknąć na dziewczynę która siedziała naprzeciwko niego. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Rozlana kawa jak i kubek zostały sprzątnięte przez jego siostrę, ale teraz nadszedł czas na rozmowę. Westchnął ciężko, musiał się w końcu odezwać, przecież nie będą siedzieć cały dzień w milczeniu.
-Od kiedy wiesz?- zapytał nagle podnosząc swój wzrok i patrząc dziewczynie w oczy. Widział w nich smutek, ale także determinacja.
-Od kilku dni
-Jak się dowiedziałaś? I co dokładnie wiesz?- zapytał opierając się wygodniej na kanapie i wyczekując odpowiedzi. Dziewczyna przygryzła wargę patrząc na brata i także westchnęła.
-Ojciec zostawił mi pewne dokumenty, pisało w nich że Sakura Haruno nie żyje i było zdjęcie wstawione z dziewczynką która powinna być starsza ode mnie od jakieś 3 lata. Byłeś tam ty, Sachiko , rodzicie i ona- odparła szybko patrząc na jego reakcje. Widziała jak cień smutku przebiega po jego twarzy, by za chwilę pojawił się na niej delikatny uśmiech.
-Sakura była młodsza ode mnie o 3 lata, nie pamiętam jej zbyt dobrze, ale zawsze był uśmiechnięta. Zawsze roiła dużo hałasu wokół siebie. Zginęła w wypadku w którym prowadził ojciec, a po jej śmierci kilka tygodni później przyszedł do domu z tobą mówiąc że od dziś jesteś naszą siostra i także masz na imię Sakura. Nic nam nie tłumaczył, a byłaś taka podobna do Sachi że od razu wiedziałem że będziesz dla mnie siostrą. Więcej niestety nie wiem, ojciec nigdy nic nie mówił, ale po tym jak Sakura zginęła matka zaczęła się zachowywać dziwnie, oddalała się od nas wszystkich no i wyszło jak wyszło- zakończył swój dialog patrząc na siostrę, która analizowała po woli jego słowa.
-A wiec muszę po prostu ja odwiedzić- odparła łagodnie wstając w fotela. Poczuła jak kręci jej się delikatnie w głowię, wiec tak samo szybko jak wstała także usiadła z powrotem.
-Kogo?- zapytał dokładnie się jej przyglądając.
-Muszę odwiedzić twoją matkę, muszę się dowiedzieć wszystkiego no i zapytać kim jest Shen- odparła zakładając ręce na piersiach.
-Shen?- zapytał nagle chłopak drapiąc się po głowię. Sakura wyciągnęła karteczkę z kieszeni i podała ją bratu.
„Musisz to podać Shenowi, on będzie wiedział co dalej”
-Pismo ojca- stwierdził chłopak i oddał jej kartkę po czym podrapał się po głowię- to zbierajmy się – uśmiechnął się delikatnie. Nie wiedział co jego siostra ma podać, ale nie chciał teraz o to pytać, skoro ojciec zostawił jej coś to on nie będzie się wtrącał, a ona jak będzie chciała to sama podzieli się z nim tymi informacjami.
-Chcesz jechać ze mną?
-To chyba oczywiste- wstał i poczochrał jej włosy uśmiechając się do niej. Odwzajemniła jego uśmiech oddychając z ulgą. Cieszyła się że brat będzie jej towarzyszył w tej podroży i będzie przy niej.

Szybkim krokiem zmierzał w tak dobrze znanym mu kierunku. W ustach miał bajgla, a w prawej ręce trzymał poranną kawę, która powinna postawić go na nogi. W lewej dłoni zaś trzymał dwie teczki, wypełnione plikami kartek. Nie wyspał się i do tego spóźnił się do pracy. To był jeden z jego najgorszych dni. Do tego na zewnątrz upiornie padało i było coraz chłodniej. Nawet taki krótki spacer z domu do samochodu i z samochodu na komisariat był strasznie męczący. Spojrzał na zegarek na swojej dłoni i przeklął w myślach. Wiedział że dostanie mu się pewnie nie mały opieprz od szefa to nie było jego pierwsze spóźnienie.
-Nareszcie- usłyszał za sobą tak dobrze znany mu głos i przełykając delikatnie ślinę obejrzał się za siebie. Uśmiechnął się przepraszająco kończąc bajgla.
-Siedziałem nad tą sprawą do późna- wyjaśnił i podał szefowi dwie teczki. Tamten tylko westchnął i zabrał ów rzecz z dłoni mężczyzny.
-Przynajmniej jesteś dobry w tym co robisz, na biurku leżą kolejne akta, tym razem specjalnie dla ciebie mały bonus- odparł szef mijając go i machając mu dłonią z aktami. Lustrował odchodzącego mężczyznę swoimi zielonymi tęczówkami. Uśmiechnął się pod nosem po czym zaczął kierować się w stronę swojego biurka. Uśmiechał się do swoich kolegów i koleżanek z pracy, zawsze lubił tu pracować i był jednym z najlepszych. Dochodząc do swojego biurka nawet nie usiadł tylko wziął od razu akta do rąk i je otworzył. Chciał się od razu zabrać do roboty i zacząć szukać czegoś na jego nowego podejrzanego. Uśmiech z jego twarzy nagle znikł, a ręka zacisnęła się mocniej na aktach. Nie spodziewał się że znów ujrzy to zdjęcie i to nazwisko.
-Uchiha- szepnął pod nosem po czym zamknął akta i usiadł na swoim miejscu. Chyba jednak czeka go dość sporo roboty.

Jechali już od kilku godzin, mimo wszystko dojazd do domu w którym bywał tylko na święta może być dobrym początkiem by znów mieć jakiś kontakt z matką. Cieszył się że wybrał się z siostrą i że wyjechali tak wcześnie bo dotrą tam na wieczór. Dziewczyna spakowała tylko kilka rzeczy po czym podjechali do niego do mieszkania , gdzie zakomunikował narzeczonej że wybiera się z siostra na małą wycieczkę i że nie będzie go do 3 dni. Westchnął i kątem oka spojrzał na siostrę, która teraz smacznie spała. Widocznie musiała mieć ciężką noc, a na te myśl a jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
-Co się cieszysz?- usłyszał jej melodyjny i zaspany głos. Obudziła się i przetarła delikatnie oczy by nie rozmazać makijażu. Na zewnątrz robiło się powoli ciemno.
-Widzę że miałaś dość ciężką noc
-Nie zmrużyłam oka- odparła patrząc na krople na szybie.
-Czyżby Sasuke cię odwiedził?- zapytał z uśmieszkiem. Na twarzy dziewczyny zawitał wielki rumieniec i z oburzeniem szybko spojrzała na Sasoriego.
-No nie patrz tak na mnie, przecież chyba każdy wie że mimo waszego konfliktu sypiacie ze sobą- zaśmiał się cicho.
-Nie prawda- zaprzeczyła szybko i czułą ze na jej twarzy pojawia się jeszcze większy rumieniec.
-To nie mój interes, ale po co się ukrywacie?- tym razem spojrzał na nią trochę bardziej poważnie. Różowowłosa westchnęła i znów skierowała swój wzrok na zewnątrz.
-Nie ukrywamy się, po prostu kończymy ze sobą, kawałek po kawałku- odparła spokojnie. Nie powiedział nic więcej do niej, ale widział jak jej humor diametralnie się zmienia.
-Może postój na siku?- zapytał zajeżdżając na stacje paliw. Ona kiwnęła tylko głową i uśmiechnęła się do niego. Zostało im jeszcze jakieś 2 godziny drogi, więc akurat czas żeby się wysikać i coś zjeść. Kiedy tylko zatankowali samochód weszli do restauracji która znajdowała się obok. Zjedli cos na szybko, każde z nich poszło do ubikacji, po czym wrócili pod samochód. Sakura gdy tylko chciała otworzyć swoje drzwi poczuła jak kręci jej się w głowię i momentalnie się za nią chwyciła.
-Co jest?- poczuła ręce Sasoriego na swoich plecach. Uśmiechnęła się do niego blado.
-Cała noc nie spała, to zmęczenie- odparła i gdy tylko odetchnęła mocniej świeżym powietrzem kolory powróciły na jej twarz i mogli ruszać dalej.
Dziwnie się czuła stojąc ze sportową torbą przewieszoną przez ramię z parasolem w ręce naprzeciwko domu  w którym kiedyś mieszkała. Odkąd wyjechała stad w drugiej klasie liceum ani razu tu nie wróciła. Nigdy też nie rozmawiała z matką przez telefon. Jej siostra i brat zawsze dzwonili, ale ona nigdy. Chociaż teraz ma wytłumaczenie dlaczego nigdy matka o nią nie pytała nawet. Było cos koło 20 , a światło paliło się jedynie w salonie. Przełknęła głośno ślinę. Poczuła ucisk na ręce i spojrzała w stronę brata, który uśmiechał się do niej zachęcająco. Pokiwała głową i ruszyła przed siebie. Zadzwoniła dzwonkiem. Nadeszła ta chwila prawdy, była ciekawa jak matka zareaguje na jej osobę. Po chwili usłyszeli czyjeś kroki i dźwięki otwieranych drzwi. Nie potrafiła się ruszyć nawet o milimetr wyczekując tego spotkania. Po chwili ujrzeli starszą kobietę która stanęła w drzwiach. Nagle zakryła usta dłonią i zaczęła uważnie przyglądać się gościom którzy zawitali do niej.
-Sakura, Sasori- szepnęła a w jej oczach pojawiły się małe kryształki. Nie spodziewała się ich ujrzeć szybko. Rozmawiała z synem przez telefon jak i z Sachiko, ale nie widziała ich od lat. Nie czekając na nic wybiegła na deszcz i przytuliła dziewczynę do siebie. Zdezorientowana Sakura nie wiedziała co ma zrobić , takiego obrotu spraw sienie spodziewała. Raczej że zapyta czego tu szuka czy coś takiego. Nie zwracając uwagi na nic także objęła matkę wtulając się delikatnie w nią. Taki mały gest a tyle dla niej znaczył. Nigdy nie czuła tego matczynego ciepła. Nagle kobieta się od niej oderwała i przyjrzała się jej twarzy.
-Jesteś taka śliczna, a skoro ty jesteś taka to mała Sachiko też jest śliczna- zaśmiała się delikatnie i tarła łzy.
-Może wejdziemy mamo?- zapytał Sasori z uśmiechem. Kobieta pokiwała głową i zaprosiła ich do środka. Zaparzyła ciepłej herbaty i podała ciasto na stół. Oni rozsiedli się na kanapie, a kobieta usiadła naprzeciwko nich w fotelu i bacznie się im przyglądała. Sakura nie wiedziała od czego zacząć. Jadać tu miała ułożony plan co ma powiedzieć, ale nie spodziewała się takiego zachowania tej kobiety, wiec teraz nie może zachować się sama jak zimna suka. Westchnęła i napiła się ciepłej cieczy ogrzewając przy okazji ręce. Jedak Yume nagle opuścił dobry humor i tym razem jej wzrok spoczął na Sakurze.
-Przepraszam- szepnęła nie spuszczając z niej wzroku. Zielonooka patrzyła na matkę z zaskoczeniem.
-Za co?
Za siebie, za to że musiałaś cierpieć przeze mnie, że nie potrafiłam dać ci szczęścia, dopiero teraz wiem jaka byłam głupia, wybacz mi- widziała że było ciężko kobiecie mówić te słowa i że naprawdę żałowała. Wiedziała że to była jej szansa na rozmowę.
-Wiem- szepnęła i to tym razem matka spojrzała na nią zaskoczona.
-Wiesz?
-Czy mogę zadać ci kilka pytań?- zapytała Sakura niepewnie, Yume pokiwała tylko twierdząco głową.
-Może zostawię was same?- odezwał się niespodziewanie jedyny mężczyzna w towarzystwie. Kobiety uśmiechnęły się do niego i stwierdziły że może zostać.
-Jestem adoptowana prawda?- wiedziała że była to prawda, ale chciała usłyszeć to od kobiety naprzeciwko niej- widziałam artykuł o wypadku- dodała szybko, a Yume zacisnęła swoje drobne dłonie na spódnicy. Kiwnęła tylko potwierdzając głową i jakby rozluźniła się  trochę.
-Myślę że powinnam ci wszystko powiedzieć prawda?- zapytała kobieta
-Chce po prostu znać prawdę no i dowiedzieć się kim jest ta osoba- dodała podając kobiecie kartkę na której było pismo jej ojca. Yume znów spojrzała na nią zaskoczona i uśmiechnęła się delikatnie.
-A wiec zostawił mi wszystko do wyjaśnienia- stwierdziła kobieta i oparła się wygodniej o fotel.
-Kim jest Shen?- znów, zapytała ale nie dostała natychmiastowej odpowiedzi. Jej matka siedziała naprzeciwko niej z zamkniętymi oczyma, po chwili otworzyła , a z jej ust zaczęły wypływać słowa.
-Gdy tylko wyszłam za Rena od razu urodził się Sasori, byliśmy szczęśliwą rodzina. Mieszkaliśmy w Konoha. Ren pracował jako prawnik, a ja jako kosmetyczka. Żyliśmy szczęśliwie, często odwiedzał nas młodszy brat Rena, który był wtedy jeszcze w liceum wraz z dziewczyną, Ami…
-Mama- szepnęła Sakura
-A wiec już wiesz, tak Ami była przeuroczą osobą. Była dość chorowitą osobą, miała słabe serce, a do tego wykryto u niej złośliwy nowotwór. Ami mimo iż umierała codziennie cieszyła się pełnią życia. Wprowadzała zawsze wszędzie pełno radości. Często przychodziła by bawić się wraz z Sasorim, a potem urodziła się Sakura i także z nią. Sakure kochała ponad wszystko, chciała codziennie ją widywać. Potem zaszłam w ciąże z Sachiko, a wtedy okazało się że Ami także będzie miała dziecko. Brat Rena mówił by usunąć płód bo mogła nie przeżyć porodu, ale ona nie potrafiła. I wtedy wszystko się zaczęło.
-To znaczy że Ren Haruno nie był także moim ojcem? Nie miał romansu z Ami? Myślałam że to dlatego mnie nienawidzisz!- krzyknęła nagle różowowłosa, ale kobieta uciszyła ją gestem ręki.
-Daj mi skończyć. Twoim prawdziwym ojcem był brat Rena.
-Ale o nim nic nie pisało w tych papierach- odezwała się szeptem, jednak każdy ja usłyszał.
-Ami pracowała na komisariacie, a twój ojciec w FBI. Byłi wspaniałymi policjantami, ale gdy tylko Ami zaszła w ciąże odeszła z policji i pomagała w domu sporządzać zaparty twojemu ojcu. Wtedy zajmował się naprawdę brudną sprawą, pewnie też już o tym czytałaś- Sakura tylko kiwnęła głową, domyśliła się że chodzi jej o Madare- Ren nalegał twojego ojca o jakieś nowości z tej sprawy, ale nic nie mógł od niego wyciągnąć. Pokłócili się i po tej kłótni więcej do nas nie przyszedł. Ren utrzymywał kontakt z Ami, chciał wiedzieć czy jego brat traktuje ją dobrze. Mimo to Rena bardzo interesowała sprawa z Madarą, dlatego sam zaczął węszyć, niestety jak można to powiedzieć łagodnie, wdepnął w naprawdę głębokie bagno. Wyciągnął na wierz naprawdę nie przyjemną sprawę. I właśnie wtedy wydarzył się wypadek. Sakura umarła, a Ren mimo wielu ran wyszedł jakoś z tego. Nie potrafił poradzić sobie z tym że przez to że nie potrafił odpuścić Madara spowodował wypadek w którym zginęło jego oczko w głowię… Nie uśmiechał się, nie potrafił się przełamać by wziąć choćby Sachiko na ręce. I wtedy przyszła do nas Ami. Była blada jak ściana, ale wciąż uśmiechnięta. Powiedziała nam że wybiera się do szpitala, że czuje ze to jej czas. Poprosiła Rena o ostanią przysługę. By pilnował twojego ojca by cię wychował i od razu przekazała nam że dała córce na imię Sakura, żebyśmy jej wybaczyli za to , ale dla niej byłaś jak płatek wiśni, taka delikatna dlatego nadała ci to imię. Ale po śmierci Ami twój ojciec nie potrafił nic zrobić, załamał się sam w sobie. Zaniedbywał cię i to dlatego Ren przyniósł cię do tego domu i powiedział że spełni ostateczną prośbę szwagierki. Mimo wszystko nie potrafiłam się przemóc, nie potrafiłam cię pokochać. Byłaś taka podobna do Sakury, do mojej córeczki. Gdybyś miała tylko oczy Rena to byłabyś wypisz wymaluj moja córeczka, ale nie byłaś nią, dlatego cie odtrącałam, ale teraz wiem że złamał obietnicę daną twojej matce. Ren zginął w wypadku samochodowym po tym jak znów zaczął się interesować Uchiha. Nie wiedziałam czy będę potrafiła cie wychować bez jego pomocy, ale starłam się, ale po tym jak go zabrakło, mnie zabrakło siły by iść i porozmawiać o tobie z twoim ojcem. Przepraszam- skończyła a z jej oczu znów poleciały łzy. Sakura musiała teraz wszystko jakoś dokładnie poskładać do kupy. Patrzyło tępym wzrokiem w kubek z zimną już herbatą. Więc Ren też nie był jej ojcem, ale jego młodszy brat. Spojrzała znów na zapłakaną matkę i uśmiechnęła się blado.
-Kim jest Shen?- powtórzyła pytanie.
-Shen jest twoim ojcem, mieszka na obrzeżach Konohy- nie mogła w to uwierzyć, jej prawdziwy ojciec mieszka tam gdzieś, żył niedaleko niej, może mijali się na ulicy, a ona nic nie wiedziała. Czuła jak robi jej się nie dobrze, ale nie pokazała tego po sobie, wiedziała że to z nadmiaru informacji i emocji jakie nią targały. Jednak teraz powoli wszystko zaczęło układać jej się do kupy. Teraz to ona jedynie musi rozdać dobrze karty..

No i wyszło jak wyszło, wybaczcie za tak długą nieobecność, jak i za błędy. Mam ferie co nie znaczy że notka pojawi się szybko bo niestety wyjeżdżam na tydzień gdzieś gdzie nie ma komputera a więc Internetu też nie, ale mam już trochę następnej notki napisane, dlatego też powinna się pojawić tuż po moim przyjeździe.
Zaczełam pisać już prolog do kolejnego opowiadania także, ale nie będę go dodawała na tego bloga, ten blog zostanie zakończony, a nowe opowiadanie pojawi się na nowym blogu. Co do jego treści to…może sami się dowiecie czegoś już w najbliższym czasie.
Hmm coś jeszcze…a no tak, to była przedostania notka, tak mi się wydaje, napiszę jeszcze jedną i epilog, no chyba że coś mi nie wyjdzie to dwie notki i epilog, to opowiadanie i tak już trwa zbyt długo, a wiec do następnej :*