A więc z okazji Walentynek mam dla was mała niespodziankę w formie partówki. Nie jest ona jakaś specjalna, ale mam nadzieję że wam się spodoba :*
Wierzę w miłość
Zastanawialiście się czy po życiu jest jeszcze cos? Czy
kiedy już nas nie będzie to nasze rzeczy zapomną o naszym dotyku? A ludzie? Czy
będą pamiętać o nas tak często jak za życia? Czy zapomną o nas tak szybko jak
od nich odejdziemy? Czy wraz z naszą śmiercią kończy się tylko nasz świat, a
może cały świat popada w chaos. Ale zastanawialiście się także jak umieramy?
Czy waszym zdaniem tylko opuszczenie ciała przez duszę można nazwać śmiercią?
Czy poprzez przestanie bicie serca i pracy mózgu można nazywać tylko śmiercią?
Przecież my umieramy na co dzień, każdy z nas, każda cząsteczka naszego ciała
umiera codziennie. Próbujemy ukrywać wszystko pod maską szczęścia, a tak
naprawdę rozrywa nas od środka, ale nie możemy tego pokazać. Dlaczego? Bo kogo
innego to obchodzi jak tylko nas samych?
Ciągle słyszał swoje imię wypowiadane tym dziecięcym
głosem. Co jakiś czas stawało się on coraz bardziej donośniejszy, a jego coraz
bardziej to irytowało. Nie lubił zbytnio towarzystwa swoich rówieśników, różnił
się od nich i to bardzo. Każdy wiedział że woli pobyć sam, dlatego szanowali to
i nigdy nie namawiali go do wspólnych zabaw, ale ona? Ona była inna, upierdliwa
i do tego buzia jej się nigdy nie zamykała. Miał kilka swoich kryjówek, z
których korzystał gdy nie chciał żeby zawracano mu głowę, albo nie miał ochoty
na towarzystwo nikogo, ale ona zawsze potrafiła znaleźć go. Była w tym
mistrzynią, zawsze gdy znikał na dłużej znajdowała go z tym głupim uśmiechem.
Kolejna rzecz której w niej nie rozumiał to ten uśmiech. Czasami obiecywał jej
że się z nią pobawi, po czym ją wystawiał, ale ona i tak czekała. Czekała na
niego póki sienie ściemni, a mimo to i tak potem widząc go miała szeroki
uśmiech na twarzy.
-Znalazłam cię- powiedziała wesoło cichutko dysząc.
Otworzył leniwie jedno oko patrząc na jej przemarzniętą buzię i ten wielki
uśmiech. Jak zwykle nie miała na sobie ani czapki ani szalika. Była już zima,
temperatura poniżej zera, a ona biegała praktycznie rozebrana pod szyją. Widać
było po jej czerwonym nosie jak i policzkach ze szukała go dość długo. Westchnął
po czym ściągnął szalik i okrył szyje oraz głowę dziewczyny.
-A ty?- zapytała niepewnie dotykając dłonią delikatnie
materiału.
-Wygrzałem się, a do domu mamy niedaleko- odparł wstając
powoli. Dziś znalazła go w szopie na narzędzia jego ojca. Zastanawiał się czy kiedykolwiek
znajdzie kryjówkę gdzie schowa się przed nią. Czy już do końca życia będzie
zdany na nią. Wyszedł przed nią po czym podał jej swoją dłoń, która ona od razu
chwyciła i zaczęli powoli iść w kierunku ich domów. Byli sąsiadami od zawsze, a
ich okna znajdowały się tak blisko siebie, że ich okna znajdowały się od siebie
tylko z różnią metra. Dlatego chłopak często wykorzystywał to i mówił o
zebraniu w jego pokoju. Wiedział ze dziewczynka ma lęk wysokości dlatego to
wykorzystywał i kazał jej po desce przedostawać się oknem z jej pokoju do jego.
On rzadko kiedy wychodził ze swojego pokoju do jej. Ale mimo tego że traktował
ja tak chłodno, że irytowała go swoim zachowaniem to czy potrafił by teraz bez
niej żyć? Spojrzał katem oka na zadowoloną dziewczynkę, która kopała co chwile
śnieg. Traktował ją jak młodszą siostrę i była dla niego bardzo ważna. Gdy
dotarli pod domy poczuł jak uścisk na jego dłoni zelżał, a dziewczynka staje.
Odwrócił się w jej stronę i chciał ją znów złapać, ale przeszedł przez nią jak
przez ducha. Spojrzał na nią spanikowany, ale ona dalej się uśmiechała tak jak
zawsze.
Poczuł nagle ostry ból głowy i otworzył leniwie powieki.
Rozejrzał się powoli wokół siebie i westchnął. Znajdował się w pociągu. Jechał
z powrotem w swoje rodzinne strony z których wyjechał prawie 8 lat temu do
wujostwa. Matka zawsze próbowała go ściągnąć z powrotem, ale nie wiedząc czemu
nie chciał nigdy wracać, ale teraz to się zmieniło. Coraz częściej śniła mu się
ta mała uśmiechnięta dziewczyna i mimo że nie wiedział jak ma na imię, nie
widział koloru jej oczu czy też włosów miał wrażenie że skądś ją zna. Spojrzał
na drogi zegarek na ręce i znowu westchnął. Dobrze że się już obudził bo powoli
docierał na miejsce, a jego rodzice już pewnie na niego czekają na peronie.
Nienawidził przesiadek, ale przez wielkie ulewy wszystkie loty były przerwane,
wiec musiał tłuc się pociągiem co nigdy mu się nie podobało.
-Stacja Osaka- usłyszał w głośniku i ze zrezygnowaniem
wstał krzywiąc się przy tym delikatnie. Mimo wszystko jazda z Tokio do Osaki
nie trwała najkrócej, gdyż oba miasta nie znajdują się najbliżej siebie.
Poczekał aż większość pasażerów wysiądzie, gdyż nie miał ochoty na przeciskanie
się przez wszystkich by jak najszybciej wysiąść. Wytrzymał tu tyle czasu, więc
wytrzyma jeszcze trochę. Czuł jak ludzie
którzy znajdowali się za nim próbują się przepychać by wydostać się z ciągle
zatłoczonego pociągu, ale nie miał zamiaru przepuszczać każdego.
-Sasuke- usłyszał swoje imię i odwrócił się w stronę
wyjścia. Był już blisko drzwi i ujrzał na zewnątrz mężczyznę podobnego do niego
z uśmiechem na ustach. Odwzajemnił delikatny uśmiech i gdy tylko dostał się na
zewnątrz przytulił brata po męsku i podał mu jedną ze swoich walizek.
-Jak podróż?- zapytał Itachi prowadząc go w stronę
swojego samochodu. Chłopak tylko wzruszył delikatnie ramionami i zapiął kurtkę.
-Długa- odparł po chwili czując dreszcze na ciele. W
Tokio było dużo cieplej niż w Osace co dało się od razu wyczuć. Jego brat tylko
uśmiechnął się delikatnie pod nosem i drogę do samochodu jak i domu przebyli w
milczeniu. Głownie ze względu na to że młodszy z braci był zmęczony i co chwilę
przysypiał. Gdy tylko podjechali pod dom, drzwi otworzyły się momentalnie, a w
nich stanęła jego matka z wielkim uśmiechem na twarzy i łzami w oczach.
Cieszyła się że jej mały synek w końcu chciał wrócić do domu. Nie pamiętał
nawet dlaczego stąd wyjechał, ale teraz cieszył się z powrotu do domu.
-Kochanie- powiedziała przez łzy widząc jak wysiada z samochodu.
Uśmiechnął się mimowolnie i zabierając jedną z walizek ruszył w jej kierunku.
Przytulił ją mocno czekając aż matka pierwsza go puści. Po chwili uczyniła to i
zaczęła przyglądać się dokładnie jego twarzy, głaszcząc co chwilę go po
policzkach.
-Wróciłem mamo- powiedział spokojnie i nie dając bratu
bardziej moknąc wszedł do środka zaraz za matką. Ściągnął buty i od razu udał
się do salonu gdzie jak się spodziewał zastał ojca. Siedział przy stole i
patrzył na wejście z delikatnym uśmiechem. Ojciec nie był nigdy zbyt dobry w
pokazywaniu swoich uczuć co ma po nim, ale na swój sposób wiedział że cieszył
się z jego powrotu tak samo jak matka.
-Nic się nie zmieniłeś ojcze- powiedział i usiadł
naprzeciwko niego. Matka po chwili podała im ciepłą herbatę i każdy z nich
usiadł przy stole, zajadając przekąski przygotowane przez panią domu i pijąc
ciepłą herbatę.
-Długo ci to zajęło- usłyszał głos ojca, który właśnie
odłożył gazetę i w końcu spojrzał na ojca.
-Lubiłem chodzić z Naruto do szkoły, do tego przecież zawsze
mogliście mnie odwiedzić, a tam miałem więcej znajomych, zresztą wrócę na stałe
za rok gdy tylko skończę naukę i aż dziwi mnie to że pozwoliłeś mi przyjechać
tutaj podczas gdy świętą są dopiero za dwa tygodnie - odparł wgryzająca się w
jedno z ciasteczek. Nie przepadał za słodyczami, ale uwielbiał maślane
ciasteczka robione przez jego matkę.
-A ona…?- zaczął Itachi, ale nie wiedział jak to ująć w
słowa.
-Ona? Kto?- zdziwił się najmłodszy patrząc wyczekującym
wzorkiem na brata. Tamten tylko pokiwał jednak przecząco głową po czym wstał od
stołu.
-Nic, idę się położyć, jutro mam trochę pracy- uśmiechnął
się do wszystkich po czym ruszył w stronę swojego pokoju. Sasuke nie bardzo
rozumiejąc zachowanie brata zjadł cos jeszcze po czym także wrócił do swojego
pokoju, który kiedyś zajmował. Musiał odpocząć po ciężkiej podróży.
Sam nie wiedział dlaczego nie potrafił spać, ale gdy
tylko zasnął na chwilę to po chwili budził się. Rzadko kiedy wracał do domu,
ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się by nie mógł zasnąć w własnym pokoju we
własnym łóżku. Kątem oka spojrzał na zegarek, który znajdował się na komodzie i
westchnął. Dochodziła siódma rano, więc spokojnie mógł już wstać i coś zjeść
nie bojąc się że kogoś obudzi. Chociaż zastanawiał się czy jego matka czasem już
nie wstała. Pościelił łóżko, ubrał kapcie i wolnym krokiem zaszedł do kuchni,
gdzie od razu dało się wyczuć że jego matka już nie śpi. W powietrzu dało się
wyczuć zapach smażonego bekonu z jajkami i melodyjny głos jego matki, który
nucił jakąś piosenkę.
-Ohayo- powiedział wchodząc do kuchni i uśmiechając się
delikatnie. Kobieta odwzajemniła uśmiech i wskazała mu krzesło by usiadł.
Zdziwił się że jest pierwszy w kuchni, myślał że ojciec i brat też już będą na
nogach w końcu pracowali od rana do południa. Ale jakoś nie chciał wnikać.
Zjadł śniadanie i poszedł od razu ubrać się i trochę pochodzić po okolicy. Był
już grudzień więc było dość zimno. Ubrał ciepły szalik, płaszcz zimowy i ciepłe
buty. Pocałował matkę w policzek i wyszedł na zewnątrz. Niebo było szarawe wiec
mógł się spodziewać tego że lada moment zacznie sypać śnieg, ale nie przejmował
się tym zbytnio.
-Sasuke-kun- usłyszał swoje imię wypowiedziane tak
delikatnie. Stojąc jeszcze w progu swojego domu spojrzał w prawo i jego oczom
ukazała się kobieta w podobnym wieku do
jego matki. Uśmiechała się do niego niepewnie. Odwzajemnił delikatny uśmiech po
czym podszedł do ogrodzenia. Była jego sąsiadką ale nie bardzo ją kojarzył.
-Przepraszam, ale…- nie wiedział jak powiedzieć kobiecie
że nie za bardzo ją kojarzy. Kobieta zaśmiała się melodyjnym głosem i podeszła
bliżej.
-Jestem Miho, czasami się tobą zajmowałam jak byłeś mały-
odparła i przejechała wzrokiem po całym jego ciele.- no muszę przyznać że
zrobiło się z ciebie ciacho- i znów ten melodyjny śmiech. Chciał już stamtąd
odejść, bo mimo iż kobieta się uśmiechała to jej zielone oczy wyrażały smutek,
a przez ten smutek w jej oczach i on nie czuł się najlepiej. Ale mimo wszystko
ten melodyjny śmiech już gdzieś słyszał.
-Ciocia Miho- szepnął do siebie , ale wiedział ze kobieta
go usłyszała. Zabrała z powrotem swoje zakupy i zaczęła kierować się w stronę
swojego domu bez słowa, ale w końcu przed drzwiami się odwróciła w jego stronę
i znów uśmiechnęła.
-Powinieneś nas odwiedzić jak będziesz miał czas- po tych
słowach zniknęła za drzwiami a on stał jeszcze przez chwilę patrząc w miejsce
gdzie zniknęła kobieta. Zastanawiał się dlaczego nie ma żadnych wspomnień
związanych z tą kobietą. Poznała go od razu, a przecież ostatni raz tu był
chyba w gimnazjum. Potrząsnął delikatnie głową i zaczął kierować się w stronę
wyjścia z podwórka na ulicę. Zastanawiał
się dokąd powinien się teraz udać. Mimo iż nie było go tu tyle czasu, powinno
być tyle miejsc które by chciał odwiedzić, ale nie wiedział gdzie powinien iść.
Zastanawiał się czy to przez pryzmat czasu tyle rzeczy z tym miastem poszło w
zapomnienie? Ale przecież odkąd wyjechał stąd to pamięta wszystko, nie pamięta
tylko tego miejsca, dlaczego? Dlaczego jego rodzinne miasto jest we
wspomnieniach takie rozmazane? Nie wiedząc nawet kiedy dotarł do parku. Słyszał
śmiech dzieci bawiących się wokół fontanny która stała na środku parku.
Rodzicie ze szczęściem wymalowanym na twarzy patrzyli na swoje pociechy. Przez
chwilę patrzył jak dzieci ganiają się,
by po chwili znów iść przed siebie. Nawet nie zauważył a śnieg zaczął
delikatnie prószyć dając jeszcze więcej szczęścia dzieciom. Zastanawiał się czy
on także tak cieszył się z zimy gdy był młodszy. Czy bawił się wraz z innymi
dziećmi w parku, czy gdy spadł śnieg rzucał się śnieżkami? Wiedział jednak że
na pewno tak nie było, on wolał samotność, lubi chować się przed światem. Po
chwili jednak przystanął, nie wiedząc nawet czemu. Jego uwagę przykuło jedno z
dzieci, które nie bawiło się z innymi. Dziewczynka kucała. Wiatr bawił się jej
krótkimi różowymi włosami które ukrywały jej twarzyczkę. Coś mruczała pod
nosem, ale nie słyszał jej. Zaczął powoli podchodzić bliżej, a wtedy
dziewczynka zaczęła się podnosić, a swe oczy wzniosła ku niebu. Tym razem
słyszał dokładnie co mówiła, a raczej nuciła.
-Otwórz
swoje oczy, do góry spójrz, czy już widzisz morze gwiazd? Za każdym razem gdy zobaczysz je to
wspomnij nas...- Jej delikatny dziecięcy głos huczał mu w
głowie. Stał niedaleko niej i przyglądał się jej przez chwilę. Po chwili jednak
dziewczynka zamilkła i przeniosła leniwie swój wzrok na niego. Jej szmaragdowe
oczy wpatrywały się w niego, a w jej oczach była… pustka? Patrząc jej można
było pomyśleć że dziewczynka jest wyprana z emocji, ale jej śpiew był niczym
najwspanialsza melodia dla jego uszu.
-Czemu nie bawisz się z innymi?- nie wiedział dlaczego
nawet zadał to pytanie. Dziewczynka była mu obca, nie znał jej a mimo to
zagadał do niej. przeklął na siebie w myślach za to że mogą teraz uznać go za
pedofila bo zaczepia mała dziewczynkę. Ale nikt nawet nie zwrócił na niego
uwagi, a dziewczynka była dla innych jakby niewidzialna. Żadne dziecko do niej
nie podeszło by zapytać czy pobawi się z nimi.
-Takoyaki- powiedziała chwytając się za brzuszek i
poprawiając czerwony szalik na swojej szyi. Był już dość stary i dość
zniszczony.
-Jesteś głodna?- zapytał podchodząc trochę bliżej i
klękając przy niej. Spojrzała w jego
oczy i zobaczył w nich iskierki. Uśmiechnął się delikatnie, a potwierdzenie
jego słów dało się usłyszeć poprzez burczenie jej brzuszka. Wstał i podał jej
dłoń. Ona złapała jego rękę mocno ściskając i ruszając przodem. Ciągnęła go
bardzo szybko, a on poczuł się jakoś dziwnie. Dlaczego do niej podszedł?
Dlaczego chciał postawić jej Takoyaki? Nie wiedział, ale nie czuł się z tym
źle, ale raczej jakby to była dla niego codzienność. Dziwnie się czuł idąc z
nią tak za rękę, ale ludzie wcale nie zwracali na nich uwagi, jakby szedł z
młodszą siostra. No właśnie chyba mógł ja w tej chwili tak traktować prawda?
Nie miał nigdy młodszego rodzeństwa, ale wiedział że starsze rodzeństwo powinno
się troszczyć o młodsze. Dziewczynka doprowadziła go do jednej z budek na
powietrzu i stanęła przed nią. Zaśmiał się cicho pod nosem widząc że nie sięga
za ladę nawet stojąc na palcach. Była naprawdę malutka. Podszedł do lady,
zamówił Takoyaki razy dwa, zapłacił i podał jedne dziewczynce. Podziękowała, a
na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Naprawdę brakowało mu jedzenia z jego
miasta. Nawet nie wiedział że tak bardzo stęsknił się za czymś takim jak
tutejsze Taokyaki. Kątem oka patrzył jak dziewczynka zajada je i dopiero teraz
coś sobie uświadomił. Wyrzucił patyczek do kosza i znów kucnął przed nią.
-Jak masz na imię?- zapytał i wyczekiwał aż dziewczynka
coś powie.
-Zgadnij- powiedziała po czym na pięcie się odwróciła i
zaczęła kierować w przeciwną stronę. Zdziwił się tym i kucał w jednym miejscu patrząc
jak dziewczynka odchodzi. Jednak po chwili wstał i szybszym krokiem zaczął iść
za dziewczynką. Jednak nie zdążył przejść przez ulice na światłach. Patrzył jak
dziewczynka idzie w stronę parku nie oglądając się za siebie. Poczuł mocniejszy
podmuch wiatru i przez przejeżdżającą ciężarówkę stracił ją na chwile z wzroku,
ale wiedział że zaraz znów ją ujrzy. Nie wiedział nawet jak bardzo się mylił.
Gdy tylko samochód przejechał jej już nie było, żadnego śladu po tym ze tam
była. Gdy tylko światło zmieniło się znów na kolor zielony szybko przebiegł
przez ulicę i zaczął się rozglądać, ale nie było jej, tak jakby dziewczynka
rozpłynęła się w powietrzu.
Odkąd się obudził siedział przed telewizorem, ale jego
uwaga wcale nie była skierowana na wiadomości jakie właśnie leciały. Ciągle
zastanawiał się gdzie podziała się wczoraj ta mała dziewczynka która tak nagle
zniknęła sprzed jego oczu. I dlaczego kazała mu zgadywać jak ma na imię? Skąd
niby miał wiedzieć jak może mieć na imię. Pierwszy raz ją w życiu na oczy widział. Szukał jej wczoraj
jeszcze przez 30 minut po czym poddał się i wrócił do domu. Przez noc śniegu
napadało że nie chciało mu się nawet ruszać z domu, ale coś go ciągnęło na
zewnątrz. Spojrzał na zegarek na komodzie i westchnął. Było już po południu, a
on jeszcze nie zrobił nic szczególnego. Jednak ciągle intrygowała go ta mała
dziewczynka. Wstał z kanapy wyłączył telewizor i poszedł do kuchni gdzie
powinna znajdować się jego matka. Jak się spodziewał kobieta robiła obiad nucąc
cicho melodie pod nosem.
-Chciałaś żebym gdzieś poszedł?- zapytał nagle, a kobieta
drgnęła przestraszona jego głosem.
-Przestraszyłeś mnie- powiedziała odwracając się w jego
stronę i patrząc z lekkim wyrzutem na niego.
-Gomen- powiedział całując rodzicielkę w policzek i
czekając na odpowiedź.
-Listy leżą na korytarzu, pieniądze masz w komodzie-
odparła i wróciła do szykowania obiadu, a chłopak nie chcąc dalej jej
przeszkadzać wyszedł z kuchni. Wszedł do swojego pokoju ubrał się po czym
zabrał listy, pieniądze i wyszedł z domu. Na pocztę miał jakieś piętnaście
minut drogi, miał zamiaru załatwić sprawy dla mamy i znów iść do parku by
zobaczyć czy dziś też spotka tam tajemniczą dziewczynkę. Dziś było o wiele
chłodniej niż wczoraj, a to pewnie za sprawką śniegu przez który nawet gorzej
się chodziło. Czuł że się starzeje skoro nawet śnieg nie dawał już tej frajdy
co kiedyś. Gdy było się dzieckiem to wyczekiwało się pierwszego śniegu by móc
pozjeżdżać na sankach, ulepić bałwana czy też porzucać się śnieżkami. A teraz?
Nie ma czasu na cieszenie się błahymi rzeczami, starsi ludzie dążą do czegoś,
ale czymś właśnie nie jest to że potrafimy się cieszyć ze zwykłych drobiazgów?
Dziecko małe bezbronne nie mające niczego a mimo to potrafi się cieszyć nawet
głupimi zmianami pogodowymi, czy to nie wtedy byliśmy najszczęśliwsi. Na
szczęście na poczcie nie było zbyt wielkiej kolejki dzięki czemu załatwił
sprawy matki w szybkim tępię i zamierzał właśnie wracać, ale coś go zatrzymało.
Znów słyszał ten melodyjny głos. Odwrócił się natychmiast i zaczął podążać w
kierunku placu zabaw. Dzieci w taką pogodę nie powinny bawić się na placu
zabaw, a raczej w parku. Gdy tylko znalazł się przy bramce już słyszał jej
śpiew. Szybko znalazł się na terenie placu zabaw i ujrzał ją. Stary czerwony
szalik otoczony wokół jej szyi, brudne rękawiczki zaciśnięte na łańcuchach.
Stopy nie dotykały ziemi, a ona lekko bujała się na huśtawce.
-Tak nagle Cię zabrakło, ucichł Twój śmiech, już Cię nie ma pośród nas .Lecz Twój
ciepły głos w naszych sercach brzmi przez cały czas. – dostrzegła go i westchnęła jakby zrezygnowana. Zeskoczyła z huśtawki i
wolnym krokiem zaczęła podchodzić w jego kierunku.
-Takoyaki?- zapytała nagle i delikatnie
przekrzywiła głowę w prawo. Zdziwił się trochę po czym delikatnie rzecz mówiąc
wkurzył, ale nie dał tego po sobie poznać, nie chciał jej wystraszyć. Kucnął
przed nią i pogłaskał ją po głowię.
-Najpierw powiedz jak masz na imię
-Nie mogę- odparła szybko i znów chciała się
odwrócić, ale tym razem szybko złapał ją za drobną dłoń i odwrócił w swoim
kierunku.
-To może ile masz lat?- zapytał z wielką
nadzieja, a ona spojrzała na niego zainteresowana.
-Dziewięć- odparła niepewnie – a ty?
-Sasuke, osiemnaście- odparł bez zastanowienia i
teraz miał ochotę ugryźć się w język, przecież ona nie wyjawiła mu swego
imienia i dlaczego się tak nią interesował. Wkurzało go to, ale nie potrafił
wyrzucić teraz tej małej ze swoich myśli. Czyżby naprawdę cos go kierowało ku
małym dzieciom. Zbeształ się za te myśl i uśmiechnął delikatnie.
-Lubisz Takoyaki?- takiego pytania się nie
spodziewał, ale kiwnął głową na tak. W sumie nie to żeby jakoś uwielbiał , ale
też nie nienawidził ich więc raczej je lubił nie? Podrapał się delikatnie po
głowię i podał jej rękę, ale ona kiwnęła przecząco głową i spojrzała na niego
uważnie. Zastanawiał się czy ona kiedykolwiek się uśmiechała, czy obdarzała
kogoś tym swoim uśmiechem, chciał go zobaczyć, ale ona jakby była nieobecna.
-Wierzysz w miłość?- tego pytania totalnie się
nie spodziewał. Nie wiedział co odpowiedzieć. Patrzył na nią zaskoczony
szukając jakiejś sensownej odpowiedzi, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Westchnął i znów spojrzał w te jej puste zielone oczy.
-Nie wiem- szepnął, a ona delikatnie rączką
strzepała śnieg z jego włosów.
-Ja wierzę, dlatego tu czekam- szepnęła dotykając
delikatnie szalika. Spojrzała ostatni raz na niego po czym na niebo i znów
odwróciła się i zaczęła kierować w przeciwną stroną. Nie biegł za nią, ale
patrzył jak odchodzi. Wstał i włożył ręce do kieszeni. Miłość co? Nigdy nie był
zakochany w dziewczynie, chyba że chodziło jej o miłość do rodziców, to tak
kochał ich, ale czy wierzył w miłość? Czy był w stanie zaufać jakiejś kobiecie?
I jeszcze do tego ona, czekała na miłość? Przecież była tylko dzieckiem więc to
pewnie nie było coś co można nazwać prawdziwą miłością, ale czekała wytrwale na
kogoś. Nawet w sercu tej małej dziewczynki ktoś jest, a wiec dlaczego on czuję
taką pustkę? Dlaczego jego serca nie może wypełnić ktoś kto da mu radość z
życia codziennego. Spojrzał w szare niebo , wczoraj też zniknęła o tej porze.
No tak w końcu była dzieckiem i pewnie miały jakiś czas który mogła spędzać na
dworze.
Od dwóch dni nie opuszczał domu. Siedział z matką
i trochę pomagał w domu. Z ojcem dużo rozmawiał wieczorami, ale najrzadziej
widywał brata, który po pracy przychodził by coś zjeść a potem znikał bez
śladu. Zastanawiał się czy nie ma czasem dziewczyny, ale przecież to nie była
jego sprawa prawda? Czuł dziwną pustkę jakby o czymś ważnym zapomniał. Siedział
w oknie swojego pokoju i patrzył na śnieg który delikatnie opadał na jego
parapet. Spojrzał przed siebie zastanawiając się nad pokojem który był tuż obok
jego. Naprzeciwko jego okna było drugie okno od domu Miho, ale żaluzje zawsze
były zasłonięte, nigdy nie widział by choć odrobinę się poruszyły czy ktoś je
odsłonił. Światło także nigdy nie świeciło się w tym pokoju. Chciał ją odwiedzić, ale nie potrafił.
Dlaczego? Nie wiedział, kilka razy już zabierał się do tego by odwiedzić
sąsiadkę, ale miał jakaś wewnętrzną barierę. Spojrzał trochę niżej i nie
spodziewał się tego co , a raczej kogo ujrzał. Dwie zielone kropki były
wpatrzone w jego okno, a gdy tylko ją zobaczyła spuściła wzrok i zaczęła skakać
po puchowym śniegu. Szybko zabrał bluzę i narzucił na ramiona, zbiegł po
schodach i nic nikomu nie mówiąc ubrał buty i wyszedł z domu. Jej nos był
czerwony tak samo jak policzki dlatego można było stwierdzić że dość długo
siedziała na tym zimnie.
-Co tu robisz?- zapytał podchodząc do furtki i
otwierając ją by móc podejść do dziewczynki, która grała w klasy na śniegu.
-Nie przyszedłeś do parku- odpowiedziała
zatrzymując się i patrząc na niego tym pustym spojrzeniem. Znów go zdziwiła.
Przecież nic nie mówił że znów przyjdzie ją zobaczyć czy cos. Nie chciała
wyjawić mu swojego imienia, ale spodziewała się że pojawi się znów by ją
zobaczyć.
-Zaraz, skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?- zapytał
nagle, jakby wszystko inne stało się nie ważne. Przecież nigdy nie powiedział
jej gdzie mieszka, tak samo jak nigdy nie mogła go śledzić. Spojrzała na niego
zdziwiona jakby mówił jakieś głupstwa
-Zawsze wiedziałam – powiedziała tajemniczo i
znów zaczęła skakać po śniegu.
-Chcesz cos ciepłego?- zapytał nie chcąc już drążyć
tego tematu, ale zaprzeczyła ruchem głowy dalej skacząc. Czego chciała? Nie
wiedział i mógł tylko się zastanawiać bo nie miała zamiaru chyba odpowiadać na
żadne jego pytanie.
-Takoyaki?- tym razem zatrzymała się i spojrzała
na niego. Podała mu swoją rączkę, a on tylko westchnął. Reagowała jakby tylko
na to słowo. – poczekaj ubiorę kurtkę- wrócił się na szybko do domu ubrał się i
dołączył do dziewczynki, która złapała go za rękę i znów poprowadziła w to samo
miejsce gdzie ostatnio spożywali Takoyaki.
Nie wiedział dlaczego, ale dziewczynka codziennie
przychodziła pod jego dom, dziś także zjedli Takoyaki i wypili gorącą
czekoladę. Mimo że spędzali ze sobą prawie każdy dzień nie potrafił nic o niej
się dowiedzieć. Była tajemnicza, ale sama też nie pytała o nic. Nie bawiła się
z innymi dziećmi, ale chodziła za nim. Już nie uciekała po jakimś czasie, ale
rano przychodziła pod dom, a potem odprowadzał ją do parku gdzie znikała.
Zaczynała nagle biec, a on jej nie zatrzymywał. Kiedyś zapytała dlaczego jej
nie goni, na co odparł że gdyby chciała by za nią szedł nie uciekała by. Nie
odpowiedziała nic, tylko spuściła głowę i odmówiła swojej porcji jedzenia.
-Dziś wróciłeś wcześniej?- usłyszał glos brata
który wszedł do domu a na jego twarzy gościł nikły uśmiech.
-Znasz może tą dziewczynkę?- zapytał nie
odpowiadając na pytanie brata. Widział zdziwienie na jego twarzy.
-Jaką dziewczynkę?- spytał niezrozumiale siadając
obok brata na kanapie i patrząc na niego wyczekująco.
-Ta mała co codziennie tu przychodzi i gra w
klasy na śniegu- na twarzy Itachiego pojawiło się jeszcze większe zaskoczenie,
wręcz wymalowany szok.
-To niemożliwe- powiedział uśmiechając się lekko.
-Taka mała, różowe włosy, zielone oczy- powiedział
opisując ja trochę, ale Itachi tylko pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił
się ledwie widoczny smutek. Poczochrał dłonią włosy brata.
-Musiała ci się przywidzieć- po czym wyszedł z
salonu zostawiając zdezorientowanego brata samego. Wkurzyło go to trochę, bo
przecież nie, mógł sobie wymyślić jakiejś dziewczynki z którą spędzał
codziennie czas. Była prawdziwa i udowodni to bratu. Przyprowadzi ją po prostu
jutro na kolację wigilijną do nich i będzie po sprawię. Tej nocy nie potrafił
zasnąć. Znów miał ten sen, ten śmiech prześladował go całą noc, jakby jego
najgorsze fatum. Rano gdy tylko się obudził, zjadł śniadanie pomógł trochę
matce i wyszedł. O tej porze powinna już czekać pod jego domem ale nie było
jej. Nie czekając zaczął kierować się w stronę parku gdzie ujrzał ją pierwszy
raz, ale mimo to tam też jej nie było. Przeszukał jeszcze plac zabaw i kilka
innych miejsc, ale nigdzie nie potrafił jej znaleźć. Zmęczony usiadł na jednej
z ławek i schował głowę w dłoniach. Przecież mogła teraz siedzieć przy
wigilijnym stole z rodziną, mogła szykować się do kolacji cokolwiek. Westchnął,
ale nie poddał się. Znów zmierzył do parku gdzie ją poznał. Gdy tylko się tam
znalazł od razu ruszył w kierunku, gdzie drzewa były w większej kupie posadzone
i jak się okazało kryła się tam niedostrzegalna ścieżka. Zaczął powoli nią iść
pod górkę i wtedy ją znalazł. Siedziała na zimnej ziemi. Jej drobne rączki
obejmowały kolana w których była ukryta twarz. Odetchnął z ulgą i ukląkł koło
niej.
-Znalazłem cię- szepnął dotykając jej główki.
Niepewnie podniosła głowę i spojrzała na niego zaskoczona. Jej oczy były
czerwone jakby przed chwilą płakała. Ale nie to było dla niego najdziwniejsze,
ale to co stało się po tym jak ją znalazł. Uśmiechnęła się do niego. W jej
oczach już nie było tej pustki, ale zaczęły tętnić życiem, a jej melodyjny
śmiech odbił się echem w jego uszach, znał go bardzo dobrze, ale skąd?
-Znalazłeś mnie- powiedziała szczęśliwa i
przytuliła się do niego. A on nie wiedząc co ma robić, także ją przytulił. Była
taka drobniutka w jego ramionach i taka zimna. Po chwili oderwała się od niego
i podniosła z zimnej ziemi. Na jej twarzy dalej gościł ten szeroki uśmiech.
-Arigatou- szepnęła dotykając rękawiczką jego
policzka, a on się zdziwił.
-Za co?- zapytał nie bardzo rozumiejąc.
-Że znów przyszedłeś się ze mną zobaczyć- odparła
jak gdyby nigdy nic.
-Bo ciebie nie było- odpowiedział bez
zastanowienia.
-Czekałam cały ten czas- szepnęła i nagle
zbliżyła się do niego i pocałowała go w czoło. Poczuł delikatne rumieńce na swojej
twarzy, gdy tylko jej zimne usta dotknęły jego czoła, ale nie odsunął się.
-Chodź – wstał i podał jej dłoń ,ale ona zrobiła
krok w tył i pokiwała przecząco głową dalej się uśmiechając.
-Nie mogę, muszę wracać- powiedziała patrząc na
niego tymi oczyma pełnymi życia.
-Wiec cię odprowadzę- odpowiedział, nie chciał
jej teraz zostawić, nie chciał by teraz zniknęła gdy tyle jej szukał. Po jej
policzkach nagle zaczęły spływać łzy, a on nie wiedział co się dzieje.
-W końcu wysłuchałeś mojego życzenia- szepnęła
ocierając załzawione oczy. Ale dlaczego on nie rozumiał niczego co ona do niego
mówiła. Odwróciła się i zaczęła kierować się znów ku górze, ale nie zatrzymywał
jej tylko szedł wolnym krokiem. Nie wiedział ile szli, ale na pewno nie długo
kiedy w końcu pojawili się na niedużej polance. Na lewo stało wielkie drzewo
wiśni, a niedaleko niego dość sporawe jeziorko, które teraz było zamarznięte.
Znów odwróciła się w jego stronę.
-Tym razem to ty znalazłeś mnie Sasuke-
powiedziała a on zrobił krok w tył. Szok wymalowany na jego twarzy nie mógł
ustąpić. Jej śmiech i zielone oczy tak dobrze mu znane.
Nienawidził wigilii, wszyscy wokół byli tacy sztucznie szczęśliwi, tylko
nie ona. Ona zawsze była szczęśliwa co go jeszcze bardziej denerwowało. Ale tym
razem na pewno go nie znajdzie, tym razem zaszył się tak że będzie mógł
przeczekać ten najgorszy okres czasu w samotności.
-Znalazłam cię!- otworzył leniwie oczy i znów ujrzał przed sobą te pełne
życia szmaragdowe oczy. Westchnął i podniósł się z ziemi. Poczuł chłód i
delikatnie zadrżał. Ona natomiast obróciła się wokół własnej osi i opatuliła się
mocniej czerwonym szalikiem który dostała od niego.
-Pięknie tu, przyjdźmy po kolacji i pojeździmy na lodzie dobrze?- znów
to cholerne pytanie z jej strony. Kiwnął tylko głową na tak i zaczął schodzić
ze wzgórza gdzie próbował się przed nią ukryć, ale mimo to ona znów go
znalazła. Zastanawiał się jakim cudem dziewczyna potrafi go wszędzie znaleźć
ale to chyba nigdy nie zostanie wyjaśnione. Rozstał się z nią przed domem. Była
zawsze taka szczęśliwa i zawsze lubiana przez wszystkich, a mimo to ciągle łaziła
za nim. Po kolacji od razu poszedł oglądać bajki wraz ze starszym bratem i
wtedy to się stało. Dzwonek do ich drzwi dzwonił niemiłosiernie i wtedy wpadła
kobieta do ich domu.
-Widzieliście ją? Zniknęła nie ma jej!- ktoś krzyczał a to go
zainteresowało. Wyjrzał na korytarz i ujrzał matkę swojej sąsiadki strasznie
spanikowaną. Nie wiedział na początku co się dzieje, ale potem fakty trafiły w
niego jak kubeł zimnej wody. Nic nie mówiąc w biegu ubrał buty i nawet nie zakładając
nic więcej na siebie zaczął biec. Dlaczego? Dlaczego ni poszedł wcześniej? A
jeśli ona naprawdę tam poszła? Nie patrzył czy ktoś go goni, teraz najważniejsze
było to czy ją znajdzie. Szybko znalazł się w parku i zaczął przemierzać w stronę
małej polanki gdzie dziś się schował. I gdy tylko tam dotarł zobaczył ją.
Uśmiechnięta stała na środku zamarzniętego jeziora. Zobaczywszy go pomachała
mu, ale jemu nie było tak do śmiechu.
-Złaź stamtąd!- krzyknął co ją chyba nieco przeraziło bo uśmiech znikł z
jej twarzy, a ona wolnym krokiem zaczęła zmierzać w jego kierunku. W pewnym
momencie jego oczy powiększyły się widząc jak lud pod ciężarem dziewczynki
załamuje się, a ona znika mu z oczu pod wodą.
-Sasuke!- jej krzyk odbijał się echem w jego głowie. Szybko wskoczył do
jeziorka, ale szok od zimnej wody spowodował że nie potrafił się nawet ruszyć o
milimetr. Widział jak jej bezwładne ciało zaczyna opadać w dół.
-Sakura!
-Sakura- powiedział patrząc z niedowierzeniem na
dziewczynkę która teraz stała tak blisko jeziorka że w każdej chwili mogła na
nie wejść. Znów uśmiechnęła się w jego stronę, a on poczuł jak po jego
policzkach zaczynają płynąc łzy. To nie mogło być prawdą, dlaczego tego nie
pamiętał? Dlaczego dopiero teraz sobie o tym przypomniał?
-Dziękuje że mogłam znów cię ujrzeć, teraz mogę
spokojnie odejść- powiedziała obracając się wokół własnej osi i uśmiechając szeroko.
Sasuke natomiast zaczął wolnym krokiem kierować się w jej stronę i tuż przed
nią padł na kolana patrząc na jej roześmiana buzię.
-Przepraszam!- krzyknął chowając twarz w dłoniach
-Sasuke…
-To ja powinienem wtedy umrzeć! Nie ty! Byłaś
taka niewinna kochałaś życie, a ja? Ja ci to odebrałem, zawsze ukrywałem się przed
tobą, ale tylko po to byś mogła mnie znaleźć, chciałem żebyś mnie szukała i ty
zawsze mnie znajdowałaś! Ale gdybym tylko wtedy wyszedł wraz z tobą! – krzyczał
w jej stronę. Poczuł ja szarpie go za kurtkę tak że musiał na nią spojrzeć.
Niespodziewanie poczuł jej delikatne usta na swoich. Delikatne muśniecie jej małych
ust na swoich po czym jej wielki uśmiech.
-Kocham cię- ze szczęściem wymalowanym na twarzy
mówiła te słowa, a Uchiha chciał ją od razu przytulic. Ale gdy tylko jego
ramiona znalazły się na jej ciele ona zniknęła. Jak śnieg pod wpływem ciepła
roztopiła się w jego ramionach. W jego rękach został tylko stary potargany
czerwony szalik. Nie obchodziło go to czy ktoś teraz słyszy jego krzyk, ale w
tym momencie potrzebował tego najbardziej. Była tu dla niego, była się z nim
spotkać, a on tak po prostu o niej zapomniał, o tej która nigdy o nim nie
zapomniała. Uderzył pięścią w śnieg, a z jego gardła wydobył się kolejny ryk.
Niechętnie otworzył oczy i spojrzał w tafle jeziora . Widział swoje żałosne
odbicie w nim. Nagle wstał i zaczął kierować się w stronę z której przyszedł.
Biegł ile sił w nogach , a gdy znalazł się przed swoim domem nie wszedł do
niego, a skręcił w stronę domu Sakury. Zapukał dwa razy mocno, a po chwili stanęła
w nich zdezorientowana Miho. Nie czekał na zaproszenie, tylko od razu wprosił
się do środka. Już widział dlaczego miał takie zahamowania żeby tu przyjść, bał
się przypomnieć o niej, bał się pamiętać że to on ją zabił. Widział na ścianach
wszędzie jej zdjęcia. Jej wesołą buźkę skierowana w stronę aparatu. Szybko zaczął
wbiegać po schodach i z impotentem otworzył drzwi do jednego z pokoi. Było w
nim ciemno, wiec zapalił światło, a coś w jego sercu pękło. Pokój był małej
dziewczynki, wszędzie były pluszaki. Położył szalik na komodzie i wziął z niej
zdjęcie. Była na nim ona i on, On jak zawsze z grymasem i delikatnym rumieńcem,
ona wtulona w niego z wielkim uśmiechem. Odłożył zdjęcie i podszedł do
zasłoniętego okna po czym rozwinął żaluzje. Znów poczuł jak po jego policzkach
płyną łzy. Upadł na jej łóżko które znajdowało się przy oknie i próbował poczuć
jej zapach, ale nie było go tu. Nie mógł się zachować tu po 8 latach.
Znów słyszał stukot o szybę. Wkurzony zwlókł się z łóżka i otworzył okno
na oścież.
-Czego!- warknął i zobaczył przestraszoną minę różowowłosej.
-Miałą koszmar- powiedziała niepewnie, a on westchnął. Wyciągnął deskę
zza łóżka i położył ją tak że teraz okna były nią połączone. Przez deskę przeszedł
do jej pokoju i ułożył się w jej łóżku. Ona odłożyła pluszaka i przykrywając się
kołdrą wtuliła się w jego ciało. Uwielbiał czuć to ciepło przy sobie, ale nigdy
by jej tego nie powiedział. Przytulił ją mocniej do siebie i tak obydwoje zasnęli.
Zaśmiał się przez łzy ściskając jej kołdrę w
pięści. Słyszał skrzypienie podłogi, wiedział że jej matka musiała wejść do
pokoju, ale nie obchodziło go to , chciał tu być już na zawsze, chciał być
teraz przy niej. Poczuł delikatną dłoń na ramieniu i odwrócił się w stronę
kobiety.
-Przepraszam ja, to moja wina- szepnął. Nie
rozumiał jak ta kobieta przez te wszystkie dni mogła być taka pogodna dla
niego, taka szczęśliwa. Uśmiechnęła się do niego niepewnie i zebrała włosy z
jego oczu.
-Chcesz ją zobaczyć?
Nie potrafił w to uwierzyć. Nie wiedział kiedy
ostatni raz tak dużo płakał, ale znów miał ochotę to zrobić. Leżała przed nim.
Jej drobna twarz otulona w biała poduszkę. Długie różowe włosy rozrzucone koło
niej. A twarz taka spokojna. Była tu, była tuż obok niego, ale nie wiedziała o
tym. Była w śpiączce od 8 lat i wszyscy wątpili w to że kiedykolwiek się
jeszcze przebudzi. Rodzicie i jej matka zostawili go samego z nią, a on trzymał
jej dłoń tak jakby nigdy nie chciał jej puścić.
-Kocham cię- szepnął całując jej chłodną dłoń.
Tyle czasu na niego czekała, wiec teraz i on będzie czekał na nią, nawet jeśli miałby
się zestarzeć przy tym łóżku.
-Wiem- usłyszał cichy głos i z niedowierzeniem
spojrzał na jej twarz. Jej oczy były zamknięte, ale usta były wykrzywione w
nikły uśmiech.
-Sakura?
-Długo ci to zajęło- szepnęła otwierając powoli
powieki i pokazując mu swe szmaragdowe oczy. Czuł jak pusta w jego sercu
zaczyna się wypełniać, a on sam znał już odpowiedź. Delikatnie musnął jej usta
swoimi i uśmiechnął się w jej stronę tak jak ona to zawsze robiła.
-Tak wierzę w miłość- szepnął i znów przytulił
jej dłoń do swojego policzka.
Wykorzystana piosenka przy pisaniu [LINK]